top of page

ZRÓB TO JAK MĘŻCZYZNA czyli 5 rzeczy, których może się nauczyć biegaczka od biegacza

Wracamy z delfinarium włoską uliczką. Starszy kuzyn mówi do mnie: „wiesz co to sprint?” i nie czekając na odpowiedź ciśnie przed siebie. Mam jakieś osiem lat. Ruszam za nim z gumowym delfinem w ręce, starając się go dogonić. Podobało mi się tak bardzo, że nadal pamiętam każdy szczegół. A z delfinarium żadnego…

Od dawna interesują mnie różnice między kobietami i facetami – te psychologiczne 🙂 Nie chcę się ślizgać po stereotypach. Chodziłam do męskiej klasy matematycznej, studiowałam informatykę, wiele lat trzymałam się tylko z płcią męską i zaryzykuję stwierdzenie, że coś tam już o niej wiem.

W sporcie lubię samotność, ale jeśli już z kimś trenowałam, to w 95% byli to panowie. I dzisiaj chcę napisać właśnie o tym, co kobieta może „wziąć” od mężczyzny, aby lepiej się jej biegało. Część spostrzeżeń jest uniwersalna i można ją też zaadaptować do innych sportów.

PUDEŁKO NICOŚCI

Kojarzysz film z YT o „Nothing box”? Jeśli nie, koniecznie musisz to nadrobić. Idea jest taka, że panowie bez większego problemu potrafią (i lubią) przebywać w swoim pudełku nicości. Tymczasem typowa kobieta zdaje się nie mieć do niego kluczyka lub, co gorsza, nie wie nawet gdzie to pudełko położyła. A szkoda, bo to takie przyjemne miejsce, w którym myśli się o „niczym”. Tak się da, ale trudne to jak cholera 😛

Zbyt długi lub zbyt mocny wysiłek to zaproszenie do głowy wariackich myśli. A z nimi biegnie się już kiepsko.

Jestem typową kobietą z nawałem myśli, dlatego mega spodobała mi się koncepcja pudełka nicości. I próbuję do niego wleźć, gdy tylko czuję, że nie idzie mi w jakimś sporcie tak, jak bym tego chciała.

PRĘDKOŚĆ

Jeden z moich ulubionych aspektów biegania. Wystarczy ją podkręcić, żeby zniknęła rzekoma nuda tego sportu. A tak się składa, że zdecydowanie częściej robią to panowie. Mają ją we krwi i w naturze; mali chłopcy ganiający za piłką i dziewczynki bawiące się w sklep, te klimaty. Pomaga testosteron. Sprawia, że wielu facetów chce się ścigać. Być szybsi niż kumpel z pracy, sąsiad z dołu, niż oni sami na poprzednich zawodach.

Rzadko spotykam dziewczynę robiącą sprinty na bieżni czy interwały w parku. Zazwyczaj klepiemy długie, mozolne kilometry. A tymczasem, niezależnie od biegowych aspiracji, przeplatanie wolnych kilometrów z szybkimi daje po prostu efekty. Jeśli biegasz, żeby schudnąć – poczytaj o HIIT. Interwały tak właśnie działają. Jeśli chcesz gdzieś sobie wystartować – szybkie przebieżki będą dobrym bodźcem do lepszych wyników i wydolności. A jeśli chodzi tylko o Twoje dobre samopoczucie, sprawdzą się idealnie. W końcu przyjemnie jest dać z siebie czasem te 90 lub więcej %, a nie pozostawać w bezpiecznym, tlenowym zakresie na te 70%.

ODDYCHANIE PRZEPONĄ

Bywa, że nogi mogłyby biec, a nawala oddech. My, sportowi amatorzy, potrafimy się czasem zagłębiać w magiczne właściwości butów czy kompresyjnych skarpetek, nie ogarniając najpierw podstawowych kwestii. W końcu w oddychaniu jesteśmy specami z wieloletnim doświadczeniem. Skąd więc biorą się niepotrzebne kolki, totalny spadek energii w połowie dystansu czy zadyszka?

No OK, ale co ma płeć do oddechu? Ano to, że faceci częściej angażują do niego przeponę, dzięki czemu oddech robi się głębszy = bardziej efektywny. Tymczasem kobiety częściej oddychają płytko, górną częścią klatki piersiowej. Wystarczy poćwiczyć oddychanie angażujące mocniej przeponę. To takie, podczas którego powietrze odczuwalnie dociera aż do brzucha, wypychając go. Jeśli jeszcze tego nie próbowałaś – zachęcam 🙂

MIĘŚNIE I TŁUSZCZ

Wnerwia mnie, że to od nas (kobiet) oczekuje się szczupłej sylwetki, a tymczasem już na starcie mamy dużo wyższy % tkanki tłuszczowej niż panowie. To jeden z wielu powodów, dla których mężczyźni osiągają lepsze od pań rezultaty w bieganiu. Mają więcej mięśni, mniej tłuszczu. Średni poziom tłuszczu u zawodowego maratończyka to 7,3%. U kobiety – 12,4%*.

Czytałam gdzieś, że 5% przyrost wagi to 5% gorszy wynik w teście Coopera. Dla rekreacyjnego biegacza nie ma to znaczenia, ale już u ambitnego amatora (o zawodowcach nawet nie wspominam) może zrobić różnicę. Jak dużą? Tego nie wiem, ale dowiem się (mam nadzieję) na własnym przykładzie, bo planuję się zredukować, żeby lżej mi się biegało 🙂

Oczywiście najszybsza kobieta świata nigdy nie dogoni najszybszego mężczyzny, ale na pewno każdej z nas pomoże w bieganiu niższy % tłuszczu i silniejsze mięśnie. To drugie najłatwiej jest oczywiście wypracować na siłowni. Tutaj nie ma cudów. Popularne trenerki wyrzeźbiły się właśnie tam i nigdy nie osiągnęłyby takich rezultatów robiąc tylko i wyłącznie ćwiczenia ze swoich, tak dobrze się sprzedających płyt.

PODEJŚCIE DO ŻYCIA

Wśród otaczających mnie ludzi widzę dość częsty model, w którym mężczyzna ma sportową pasję, a kobieta pełni rolę wspierającego kibica. Nie twierdzę, że każda babeczka powinna zaraz biegać czy ćwiczyć. Rzecz w tym, że jako płeć mamy skłonność do podejścia „najpierw WSZYSTKIE obowiązki, potem ewentualnie przyjemność”. Taki syndrom perfekcyjnej pani domu. Nieszczęśliwej, perfekcyjnej pani domu.

I teraz co się dzieje? Pojawia się dziecko. Stos małych ciuszków do prasowania. Bałagan większy niż kiedykolwiek wcześniej. Obowiązki się mnożą. Bo wiadome, że jeszcze ugotować (5 posiłków najlepiej, i to urozmaiconych). Posprzątać. Itd., itp. Gdzie tu czas na PASJĘ?

Mnóstwo razy słyszałam z ust młodych mam, że one nie miałyby na „to” czasu. Mają obowiązki, a nie jakieś tam latanie po lesie, do którego jeszcze wcześniej trzeba potrenować. Czasem to kiepska wymówka. Czasem – mocno zakorzeniony w głowie model. Czasem – wpływ otoczenia. Często również brak organizacji, może i zbyt mało chęci i wiary, że się uda.

W tym samym czasie pan – tatuś nadal potrafi realizować swoje pasje. Jasne, że może ma trochę łatwiej, bo chociaż jest głową rodziny, to wszystkie codzienne tematy spoczywają na innej głowie – kobiecej. Ale prawdziwy pasjonat zawsze pokombinuje tak, żeby się wyrobić. Znaleźć czas na siebie i to swoje ukochane COŚ.

Panowie często sobie to biorą, panie – same zabierają. Powalczmy o to, babeczki, po męsku. Da się, a moja skromna osoba jest tego przykładem. Dodam, że wcale nie jestem mistrzem organizacji czasu, robię dużo czasochłonnych rzeczy, o których tu nigdy nie wspominam i nie mam ani niani do małej, ani Dziadków na miejscu.

Więc skoro mi się udało, to każdej innej z Was też, jestem tego pewna, bo żaden ze mnie cyborg 🙂 I ponawiam swój apel: dziewczyny z małymi dziećmi – bieganie z wózkiem to będzie dla Was zbawienie. Dla psychiki i dla ciała. Jest o tym na blogu cała osoba sekcja – TUTAJ !

 

Zapowiedziałam 5 przykładów, więc to by było na tyle. W trakcie pisania wpadło mi ich do głowy sporo więcej. I to w obie strony 🙂 Bo kobieta, płeć słaba i wiotka, dawno już taka nie jest i ma supermoce, które pomogłyby niejednemu mężczyźnie. Ale o tym innym razem…pomyślę jeszcze, czy mogę je zdradzić 😛

 

*źródło: “Waga startowa”, Matt Fitzgerald fot. główne – Piotr Dymus (www.piotrdymus.com). Genialny fotograf sportowy. Zrobione na City Trail w Warszawie.

2 wyświetlenia

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page