top of page

TYLKO TROCHĘ POD GÓRKĘ czyli o determinacji

Zazwyczaj we wrześniu coś się kończy, no wiecie, dzieci do szkoły, zimniej też jakoś i humor podupada. Szkołę mam (uff) za sobą, ale kończy się mój najdłuższy urlop w życiu i stąd też latają mi po głowie różne podsumowania i rozkminki.

Wiele miesięcy macierzyństwa denerwowałam się, że mam pod górkę, a tymczasem wszystkie moje znajome pomykają po płaskiej szosie. Od urodzenia walka o spanie małej, noce z pobudkami co 30minut, marudzenie w ciągu dnia, krzyk podczas jazdy autem, potem jeszcze płacz w wózku. Powtórz kilkaset razy. Nie było opcji ugotować coś w ciągu dnia, a gdy chciałam poćwiczyć, to tylko z małą na rękach. Z zazdrością patrzyłam na mamy, które mogły sobie poczytać w parku, siedząc koło wózka ze śpiącym dzieckiem. HALO, przecież tak właśnie miało być, tak zaplanowałam! Haa, dobre sobie. Nieustanne porównywania z innymi dziećmi i dołek gotowy. Dalsze szczegóły zostawię dla siebie, rzecz w tym, że miałam pełny komplet argumentów do porzucenia samej siebie. Mam na myśli stan, gdy cały dzień robisz wszystko tylko i wyłącznie pod dziecko, a potem padasz na twarz lub tkwisz 2h w oparach żelazka, prasując stos ciuszków.

A jednak jest coś takiego w człowieku, gdy mu się chce, jak determinacja. Taki chochlik, który powstrzyma od padnięcia na kanapę (mimo, że jest to przyjemna opcja i czasem sobie na nią pozwalam :P) i każe ruszyć cztery litery. Jasne, że dostałaś w kość. Jasne, że jesteś zmęczona, ale paradoksalnie, gdy zmęczysz się dodatkowo fizycznie podczas sportu poczujesz się o niebo lepiej. Tak, wiem, mamy nie mają czasu, nie biorą zwolnień i takie tam. Ale wystarczy krytycznie spojrzeć na cały rozkład dnia i poszukać w nim szans na znalezienie chwili dla siebie – choćby to miało być przećwiczenie zaledwie 1/3 płyty z Chodakowską. A jeśli myślisz, że jesteś niezastąpiona – cóż, wystarczy się odważyć i zostawić dziecko z tatą, a będziesz zaskoczona, jak dobrze sobie poradził.

I gdy teraz tak patrzę na ten rok, to dumna jestem, że pozostałam wierna swojej pasji i zawsze znalazłam sposób. Najpierw dwudziestominutowe filmiki na YT podczas błyskawicznej drzemki N, potem wyjścia z domu na bikram jogę, przemycając na salę telefon zawinięty w ręcznik, Focus T25 robiony po 23, basen po położeniu małej spać i, od kiedy już siedziała, ukochane bieganie z wózkiem. Co więcej – widzę, że wcale nie miałam pod górkę! Ja tylko dostałam małą lekcję pokory i cierpliwości, którą nigdy nie grzeszyłam. Zaczęłam cieszyć się z totalnych drobiazgów– wczoraj mała N wysiedziała w aucie aż 40 minut i ani przez chwilę nie było marudzenia. Ktoś inny powiedziałby, że to nic takiego, ale cóż, dla mnie to sukces i kolejny powód do radości. Mam teraz takich coraz więcej i nie doceniałabym ich, gdyby nie wcześniejszy wycisk! Korzystam teraz z każdej wolnej chwili pamiętając dobrze, jak było jeszcze nie tak dawno temu.

A determinacja górek się nie boi, ba, ona tylko na takie wyzwania czeka i dzięki nim robi się jeszcze silniejsza. U mnie zaowocowało to zrobieniem rzeczy, do których wcześniej nie mogłam się zebrać, mając nadmiar czasu i zbyt wysoki komfort robienia tego, co chcę wtedy, kiedy chcę. To dzięki N i temu, jak zmieniła moją codzienność zrobiłam dwa triathlony, stanęłam na pudle w swojej kategorii wiekowej, wróciłam do sylwetki i kondycji sprzed ciąży – a może nawet do lepszej?, przebiegłam z małą półmaraton. Uzmysłowiłam sobie, że większość ograniczeń siedzi tylko i wyłącznie w głowie i sami je produkujemy, zamiast po prostu zrobić coś, o czym się marzy być może już od dawna.

To mi wyszło trochę filozofowania, ale wiecie, deszcz kapie, jesień nadchodzi i człowiekowi jakoś tak się rokminiaście robi. A koniec końców chciałam po prostu napisać, że jeśli myślisz, że masz pod górkę to pewnie masz rację, ale co z tego? Pompuj swoją determinację, bo dzięki przeszkodom będzie ona silniejsza jak nigdy dotąd. To tylko TROCHĘ pod górkę. Dasz radę, bo po każdej górce jest zbieg. I już! 🙂

2 wyświetlenia

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page