top of page

TRIATHLON – ile kosztują marzenia?

Od dawna czułam, że triathlon jest dla mnie – pływanie i bieganie uwielbiam od kiedy pamiętam, na rowerze przejeździłam wiele lat, chociaż ostatnio robię to dużo rzadziej.

Spróbowałam i było fantastycznie, najchętniej rzuciłabym się w wir kolejnych treningów, zaczęłabym planować starty, ale…

Matko, ile to kosztuje!!

Oczywiście, że wynik to nie wszystko. Jednak gdy się już płaci wpisowe i startuje w czymś, co nazywa się ZAWODAMI to chce się jednak zrobić wszystko na maxa. Mało kto lubi być masowo wyprzedzany. Ja nie znoszę. Tymczasem przydarzyło mi się to na rowerze i wcale nie czułam, że to kwestia mojej kondycji, ale…samego roweru.

Ile kosztuje ten sport?

1. PŁYWANIE

Wersja ekonomiczna – strój + okularki (czepek jest w pakiecie). Wersja na bogato – strój triatlonowy (kilkaset pln), pianka triatlonowa (700-1k PLN).

Czy można bez pianki? Pewnie, ale woda w zalewach potrafi być mocno orzeźwiająca. Do tego pianka daje wyporność = większe bezpieczeństwo w dzikim tłumie.

Piankę można wypożyczyć, ale każdorazowo jest to koszt 100PLN. Wielokrotne wypożyczanie sprzetu też się niezbyt kalkuluje…

Edit po 2gim triathlonie: jeśli pogoda dopisuje a nam lekki chłód wody nie jest straszny, to dobrym wyjściem jest strój triathlonowy. Płyniesz w nim, potem jedziesz na rowerze i biegniesz. Schnie szybko, dobrze dopasowany do sylwetki, ma ‚pieluchę’ na rower, ale na tyle cienką i wygodną, ze nie przeszkadza w bieganiu.

2. ROWER

To jest moja finansowa zmora. Wiedziałam, że obędzie się bez szału. Brałam górala na trasę w 100% po asfalcie. I to dość podstawowego górala 😉 W myśl, że złej baletnicy…itd, nie przejmowałam się uśmieszkami ekipy technicznej, gdy zdawałam sprzęt. Wierzyłam we własne siły. Ta wiara nieco opadła, gdy po dobrym starcie w wodzie i po wyjechaniu na trasę rowerową zaczęłam być wyprzedzana raz po raz. I to przez osoby, które nie zdawały się wkładać w pedałowanie zbyt wiele wysiłku… pomykając na mniej lub bardziej zaawansowanych szosówkach. Podobno sporo rowerów w strefie zmian miała 5cyfrową wartość… Podczas gdy mój nieznacznie przekroczył 4cyfry 😛

Rower waży w triatlonie najwięcej i nie ma sensu startować nie wprowadzając żadnych zmian.

Tutaj mam dwa pomysły i właśnie intensywnie je sprawdzam:

a) tuning górala – może to być całkiem fascynujący eksperyment 🙂 zmiana opon na szybsze i cieńsze, być może zainstalowanie lemondki

b) zakup dość sędziwej szosówki. Na nową mnie w tym momencie nie stać, baa, nawet gdybym miała na zbyciu takie pieniądze, nie wydałabym ich na rower… 😛 z tego, co póki co wyczytałam dobra szosówka = 4k pln. Pojęcia nie mam, jak mocno wpłynęłaby ona na wynik i frajdę z jazdy, dlatego kombinuję też czy by jej od kogoś nie pożyczyć… na razie brak sukcesów na tym polu

Zestaw, który mógłby mi powolić wyciągnąć 100% mocy:

– dobra szosówka/rower czasowy – lemondka z systemem nawadniającym (nie wiem nawet, jak się to profesjonalnie nazywa – bidony z długimi słomkami) – pedały SPD + buty

3. BIEGANIE

No i za to je uwielbiam :-)) nawet najlepsze buty za mnie nie pobiegną. Najlepszy pulsometr nie załatwi sprawy. Trzeba trenować i już!

4. TRENINGI pod okiem profesjonalistów

Bez zastanowienia dołączyłabym do któregoś z triathlonowych klubów w stolicy – ale tutaj znów jest ALE: conajmniej 300pln/msc :O

Wniosek jest taki, że w przypadku triathlonu czas = pieniądz. Dobry czas wymaga wsparcia dobrych (czyt. grubych) pieniędzy 😛 Które w tym momencie mojego życia muszą powędrować na inne cele.

Czy to oznacza, że rezygnuję? Bez przesady 🙂 Póki co będę uprawiała czysty, amatorski i nie wsparty technologią triatlon. A być może kiedyś dorobię się roweru-błyskawicy i przeskoczę nagle kilkadziesiąt miejsc w rankingu 🙂 Tym samym mam kolejny cel!

4 wyświetlenia

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

WYSZŁAM NA MIASTO, a tam życie

….w pępku Wwy. Sobie tętni. Idę środkiem, jak w bańce, jak w bajce, niewidzialna. Adidasy nie brzmią na tym zgrzanym chodniku, jak powinny, nie ma stuk-stuk-stukstukstuk. W tej trattorii na rogu włosk

bottom of page