TANIE BIEGANIE
(Ponoć) pieniądze szczęścia nie dają… ale bieganie już owszem. I tych pieniężnych nakładów, mniejszych lub większych, po prostu potrzebuje.
Materialistką nie jestem, ale nie przeszkadza mi to marzyć o dofinansowanej wersji samej siebie. Takiej z wielką szafą, pełną profesjonalnych, sportowych kolekcji najlepszych producentów…z kolorowymi, oddychającymi koszulkami, seksownymi legginsami i butami na co najmniej każdy dzień tygodnia… Do kompletu wizualizuję sobie pięknego Garmina z opcją triathlon i darmowy wjazd na Susz, Sieraków i Gdynię.
Co począć, gdy tego typu marzenia jeszcze na długo (..bo oby nie na zawsze…) pozostaną tylko MARZENIAMI? Najgorsza opcja to rezygnacja z biegania. A najlepsza? Kombinowanie, czyli moje tytułowe TANIE BIEGANIE.
Bardzo jestem ciekawa, co byś dopisał do moich poniższych pomysłów. Podziel się!
1. TRENING
Niby biegać każdy może, ale gdy chce się osiągać lepsze rezultaty, unikać kontuzji czy choćby schudnąć potrzebny jest plan. A taki niepoparty wiedzą do niczego dobrego nie doprowadzi. Na bogato: chciałabym mieć trenera. Takiego z prawdziwego zdarzenia, który znałby moje bieganie i dawałby mi konkretny wycisk, takiego z wiedzą i doświadczeniem.
…albo taniej… Na szczęście alternatyw jest cała masa: a) bieganie w klubie biegowym – wiele z nich organizuje darmowe, grupowe treningi np. AdgarFit b) korzystanie z internetowej kopalni wiedzy odnośnie treningu, chociażby Trening Biegacza, Bieganie.pl, Runnersworld c) książki – pamiętam, jak kilka lat temu poszlam do EMPIKu po książkę o bieganiu i udało mi się zdobyć jedynie dwie części Józefa Skarżyńskiego (klik) – i to na zamówienie! Teraz półka z biegowymi książkami to szaleństwo 🙂 (sami zobaczcie). A skoro już o oszczędzaniu mowa – polecam kupować książki w dyskoncie np. AROS (klik). Błyskawiczna dostawa, tania przesyłka, duży wybór i ceny zdecydowanie lepsze, niż w EMPIKu!
2. UBIÓR
Uwielbiam sportowe ciuszki…nic na to nie poradzę i nawet bym nie chciała 🙂 Nowe, piękne kolekcje i coraz większy wybór niesamowicie kuszą. Szczęście w nieszczęściu, wysokie ceny powstrzymują mnie przed wydawaniem na nie połowy swojej wypłaty.
Na bogato: kupuję po prostu to, co mi się podoba i to, w czym dobrze wyglądam. Ciuszki niezmiennie dobrych Nike czy Adidasa albo od młodych firm typu Nessi czy GymHero. Buty z najświeższych kolekcji Asicsa, NewBalance’a, Brooksa, Nike, Adidasa, itd., itp… . Najnowsze cuda wystawone na expo. W tym idealnym świecie mam tak piękne zestawy, że aż szkoda się w nich spocić 😀 Do tego buty na zawody, do lasu, na treningi po asfalcie…Dobra, rozmarzyłam się! 🙂
…albo taniej… …kombinuję 🙂 Opcji jest kilka:
a) outlety – fajne zwłaszcza w przypadku butów. Uważam, że jak BIEGAĆ to w butach do BIEGANIA. Dobrych, dopasowanych do stopy, a nie zamówionych z neta wg preferencji kolorystycznych. I to niekoniecznie musi być model z tegorocznej kolekcji. W taki sposób można upolować buty dobrych producentów w korzystnej cenie. W Wwie może to być np. Factory Ursus albo Annopol b) Lidl – idzie z duchem czasu i raz po raz wypuszcza sportowe kolekcje. Ostatnio w naprawdę symbolicznej cenie upolowałam rękawiczki (z opcją pisania po ekranie dotykowym!) i czapkę z dziurką na kucyk (panowie, można się nabijać, ale to naprawdę mega praktyczne i pomysłowe 🙂 )! Słyszałam też dużo dobrego o ich biegowych butach, nie próbowałam. c) Decathlon – tam zawsze znajdzie się coś taniego. W ich ocieplanych getrach przebiegałam już dużo więcej niż 5 sezonów (nie powiem ile, bo aż mi głupio :P). d) Internet!! Nie wymaga komentarza: Google, Ceneo, Zalando, Allegro, itd., itp.
3. SPRZĘT
Nie bez powodu profesjonalne zegarki z GPSem i pulsometrem są hitem. Mogą naprawdę wiele. I mimo, że ceny nowych modeli zwalają (przynajmniej mnie) z nóg, jest cała rzesza biegaczy, którzy z nich korzystają i na ulicznych zawodach raz po raz na nie zerkają. I nic nie poradzę na to, że też bym kiedyś taki chciała…:-)
Na bogato: piękny Garmin w wersji pod triathlon. Taki wszystkorobiący i w energetycznym kolorze 🙂
…albo taniej… a) zegarek z pulsometrem po taniości – na Allegro można wyhaczyć modele nawet do 100PLN. Sama kiedyś taki kupiłam, ale toporny system (i do tego po niemiecku :O) sprawił, że z czasem po prostu przestałam go zabierać na treningi. Zawsze to jednak jakiś punkt odniesienia w temacie choćby orientacyjnego tętna. Pomoże też np. w odliczaniu interwałów. b) stoper (!) – metoda stara, ale jara 🙂 Oczywiście na sprinty po bieżni, na czas długiego wybiegania może sobie na Ciebie poczekać w domu 😛 c) komórka z aplikacją – obstawiam, że wielu z Was korzysta z tej opcji. Jest archiwizacja treningów, wykresy, komentarze, znajomi, rywalizacje, słowem konkretny bank informacji nt. Twojego biegania
4. ZAWODY
Kto z Was nie lubi rywalizacji? Na zawodach biegowych robi się coraz bardziej tłumnie (nie zdążyłam nawet kupić pakietu na Bieg Niepodległości!! :[ ). Jasne, że przynajmniej 95% startujących nie walczy o podium, ale to nie oznacza, że nie rywalizują – z samymi sobą. Apetyt rośnie w miarę biegania (i jedzenia też, zwłaszcza węglowodanów prostych :P), życiówki aż się proszą o pobijanie, a taka przyjemność zwyczajnie kosztuje. Pakiety na „klasyczne” biegi to kwota nawet do 100PLN, za bieg ekstremalny typu Runmageddon zapłacić można nawet 300PLN. Zawrotne ceny (i niekoniecznie bogate pakiety) proponują organizatorzy triathlonów. Chętnych nie brakuje, kolekcja medali wygląda coraz bardziej imponująco, a na koncie coraz większa bida…:-)
Na bogato: startuję zwyczajnie tam, gdzie chcę. I to spontanicznie, w ostatnim rzucie. Triathlon, Runmageddon, biegi uliczne, których w Wwie jest takie zatrzęsienie, że w sezonie można by startować gdzieś niemal co tydzień.
…albo taniej…
Trochę się trzeba nakombinować, ale impossible is nothing: a) pakiet kupiony na samym początku – w przypadku triathlonu różnica może wynosić nawet kilkaset PLN (!) b) bieg w ramach drużyny lub fundacji – zdarzają się biegi, na których można liczyć wtedy na preferencyjne ceny. Fundacje dysponują też czasem pulą darmowych pakietów, ale ważniejsze niż oszczędność jest tutaj szlachetny cel, który można poprzeć swoim biegiem! c) konkursy z nagrodą w postaci pakietu – różnie to bywa i prawdopodobieństwo jest niewielkie, ale kto nie próbuje, ten niech żałuje 🙂 d) wolontariat – świetna opcja, którą oferuje np. Runmageddon (tutaj). Zasady są proste: pomagasz w przygotowaniu toru przeszkód dla wariatów, a potem sam stajesz się jednym z nich za mniejszą kwotę 🙂
5. ODŻYWIANIE
Pewnie wiecie, że 70% to dieta, a pozostałe 30% – trening? Czemu mi o tym nikt nie powiedział 10 czy 5 lat temu, gdy szalałam ze sportem, a potem jadłam wieczorami i to niekoniecznie zdrowo? Na fit jedzenie jest szaleńczy boom. Diety bezglutenowe, wegańskie potrawy, superfood – założę się, że każdy z Was ma już jakieś doświadczenie z tymi i wieloooma innymi, zdrowymi tematami. Jestem zdeklarowaną (i zazwyczaj praktykującą 🙂 ) fanką dobrego odżywiania i staram się tak gotować na miarę swoich możliwości, ale do wymarzonego stanu brakuje mi tak z 1.000 PLN/msc…;-)
Na bogato: zakupy robię na eko-bazarku lub u rolnika. Przyjeżdżają wtedy prosto do domu, a ja wyczarowuję z tych pysznych składników zdrowe potrawy, 5 dziennie, oczywiście idealnie zbilansowane. I codziennie inne! Zamawiam, co tylko chcę z internetowych eko-sklepów.
…albo taniej… a) grupy zakupowe – sezonowe i ekologiczne produkty można kupić naprawdę w przystępnych cenach dzięki grupom zakupowym (np. Lokalny Rolnik). Zamówienie składa się przez neta, a potem do wybranych placówek (u mnie jest to np. kawiarnia) dostarczane są raz w tygodniu pyszne paczki b) internet – jak zwykle tutaj najtaniej. A już na pewno taniej niż w modnym eko-sklepie stacjonarnym c) proste przepisy – tego dopiero się uczę. NIE LUBIĘ gotować 🙂 Ale jeszcze bardziej nie lubię jeść co popadnie. Do gotowania motywuje mnie różnorodność – nowe przepisy i smaki. Ileż to razy spędzałam w kuchni kilka h, bo przegięłam z poziomem skomplikowania przepisu…;-) teraz, zwłaszcza przy małej, doceniam jak nigdy przepisy szybkie, PROSTE i zdrowe d) polskie produkty – my też mamy swoje superfood – pietruszkę, siemię lniane, kaszę gryczaną czy jaglaną, jabłka oraz całe mnóstwo innych pyszności
6. REGENERACJA
Zostawiłam sobie na koniec jako punkt obowiązkowy. Może to być i standardowe rozciąganie po treningu, i relaks na saunie, i sen. Tutaj też łatwo ulokować niemałe kwoty 🙂
Na bogato: jestem pod opieką fizjoterapeuty. Gdy coś mnie boli, jego magiczne ręce doprowadzają mnie do pełnej formy 🙂 Masaż sportowy i relaksacyjny raz na jakiś czas umila mi życie, a czasem zdarza mi się nawet totalna regeneracja w SPA.
…albo taniej… a) Multisport i Medicover – to taka wersja dla korpoludków, która zapewnia opiekę fizjoterapeuty i relaks na wielu basenach czy saunach w dowolnym miejscu w Polsce b) domowy roller – można nim naprawdę przyjemnie wymasować obolałe mięśnie, a zamiast profesjonalnego ( i dość drogiego) rollera polecam wałek do ciasta 😀 c) joga lub stretching z YouTube albo z treningami na CD – szybko, prosto i w swoich czterech ścianach bez konieczności wychodzenia z domu i płacenia za cokolwiek 🙂 d) kąpiel w wannie – może być w solance – uwielbiam taką klasyczną z pianą, szklanką zimnej wody i książką, która potem ma pogięte od wody strony 🙂
Tyle tego dobrego. Takie są moje patenty i pomysły, ale nie myślcie, że zawsze z nich korzystam! Raz na jakiś czas trzeba się rozpieścić, a inwestowanie we własną pasję jest przecież zwyczajnie przyjemne.
Jestem BARDZO ciekawa przemyśleń tych z Was, którzy biegają. Co z punktów ze świata idealnego jest warte swojej ceny, a co jest przesadnie wypromowanym produktem? I jak nie dać się złapać w wydawanie fortuny na bieganie, a jednak w pełni z niego korzystać? Dzielcie się!
Comments