top of page

RODZINA I BIEGANIE – jak to połączyć?

Zdarzyło Ci się kiedyś kłócić o bieganie? Ubierać adidasy z fochem, że „nikt cię nie rozumie” lub wciągać dresy z myślą, że znowu wychodzisz spędzać czas z zadyszką, zamiast z rodziną? Gdy w grę wchodzi maraton, rośnie stawka i nerwy. Bo przygotowania są jak domino – jeden zły ruch może zrujnować miesiące pracy – a im dalej w las tym ciężej. Cięższe nogi, cięższe sumienie. Co więc robić, by trenować w harmonii i nie ryzykować tego rozwodem? 😉

Byłam tam dwukrotnie – w wirze przygotowań do maratonu – i  słowo WIR pasuje, jak ulał. Wciągało mnie na amen!

Przypłaciłam nawet zdrowiem, a i to zauważyłam dużo później, tak bardzo byłam zaganiana. Teraz chcę inaczej. Punkty, które opisuję poniżej są więc nie tylko wskazówką dla tych z Was, którzy mają dylemat pt. „jak to wszystko połączyć”, ale też przykazaniami dla mnie. Na drogę na maraton. Kolejną, która tym razem ma się zakończyć 5 marca na Malcie.

PLAN. DROGA DO PORZĄDKU.


Coooo za nuda. Co za odkrycie! Ale… no nie ma zmiłuj. Bieganie spontaniczne mocno Wam odradzam (jeśli oczywiście trenujecie pod konkretny dystans! W każdym innym przypadku bieganie spontaniczne jest dobre, bo naturalne). Zazwyczaj kończy się tak, że….robisz swoje ulubione treningi! Serio, nikt z nas nie jest w końcu masochistą.

Mówiąc „plan” mam na myśli:

Plan treningowy – nieważne, czy z biblii Skarżyńskiego, czy od własnego trenera – ważne, by on BYŁ i trzymał w ryzach Twoje treningi. Od prawie roku trenuję u doświadczonego biegacza Jacka Gardenera i, póki interesuje mnie czas na mecie, nie mam zamiaru wracać do samodzielnego błądzenia. Trafiłam do Jacka przed pierwszym maratonem, pełna wątpliwości czy W OGÓLE dam radę go przebiec. Jakież było moje zdziwienie, gdy wyliczył mi trafnie czas niemal pół godziny krótszy niż 4h, które nieśmiało zakladałam. Pamiętaj, że prawie na pewno nie doceniasz swoich możliwości. Żeby to zobaczyć warto wpaść na grupowy trening z lepszymi od siebie – to wyciśnie z Ciebie więcej!

Plan zajęć – dla Twojej rodziny. Ustal z partnerem, które dni są Twoimi treningowymi i przygotuj się na rewanż. Bo zapewniam Cię, że na dłuższą metę tej drugiej stronie zabraknie chwili na oddech – zwłaszcza, jeśli macie dzieci. Wiadome, że to nie musi być sport, lecz po prostu chwila dla siebie. Sprawiedliwie!

Pomogą Ci: – aplikacja w telefonie, np. kalendarz Google, zsynchronizowany z Twoim partnerem – tablica do powieszenia np. na lodówce – ta magnetyczna jest piękna:


www.pakamera.pl


– plan treningowy – rozsądny!

SYNCHRONIZACJA. DROGA DO HARMONII.

To sprytne wkomponowanie treningu w codzienność. Zakładam, że większość z Was jest w podobnej do mojej sytuacji – pracujecie całymi dniami, wychowujecie dzieci, macie ciągłe wrażenie niedoczasu (PRECZ!), mnóstwo obowiązków.

Najlepiej jest więc „wkleić” trening w plan dnia tak, żeby był jak najszybszy i najmniej inwazyjny. Podam kilka przykładów i jestem pewna, że możesz tutaj dodać swoje:

bieganie o świcie, gdy rodzina jeszcze śpi

łączenie biegów z atrakcjami dla całej rodziny – zawsze wybierając „wyjazdowe” biegi szukam tak, żeby przy okazji coś PRZEŻYĆ 🙂 poza oczywistymi, sportowymi emocjami. Stąd właśnie nasze weekendowe wypady po Polsce. Mazury – półmaraton + pływanie łódką i ognisko przy rozgwieżdżonym niebie; Poznań – maraton + spotkania z dawno nie widzianymi znajomymi; Toruń – półmaraton i piernikowy zawrót głowy + zwiedzanie toruńskich atrakcji, Białystok – półmaraton i agroturystyka itd. Zdarzyło mi się pobiec spontaniczne 10km, na które urwałam się z poprawin (i choć stanęłam na podium, baaardzo żałowałam tego pomysłu będąc na trasie – bieganie z winem płynącym w żyłach jest okrutne!)

bieganie z dzieckiem w wózku! TAK! Na ten temat masz oczywiście duuużo informacji na blogu

 

Skok w bok: BIEGANIE Z WÓZKIEM

 

bieganie do/z pracy – możliwe, że taki system Ci się sprawdzi. Można kupić niedrogie i bardzo wygodne plecaki, do których zwiniesz najpotrzebniejsze przedmioty


DOCENIANIE CHWIL. DROGA DO SZCZĘŚCIA RODZINNEGO.

To będzie banał. Ale może zabrzmi on znajomo… Ile czasu, który masz dla dziecka spełniasz NAPRAWDĘ z nim? Przeszłam okres, gdy cudowałam z kolacjami. Chciałam, żeby mała codziennie dostała coś nowego, zbilansowanego i ciekawego. Efekt? Zapłakana N., która notorycznie odmawiała posiłków, zła, że nie chciałam się z nią bawić, bo latałam po kuchni!

Takie mamy czasy, że w tygodniu widzimy swoje dzieci zdecydowanie zbyt krótko. Dlatego ważne są te chwile! Bez telefonu i hipnotyzujących bajek, ale razem. Nie robimy nic wydumanego. Tańczymy do muzyki ze Spotify, odciskamy stempelki, lepimy z modeliny, gramy, czytamy. Posprzątać można później. A ugotować – wspólnie.


REZYGNACJA. DROGA DO CELU. 

Znasz kogoś, kto uważa, że MA CZAS? Nie wiem, czy to uroki Warszawy, czy praca w korporacji, ale z mojego otoczenia nie ma go nikt. A przynajmniej takie jest powszechne przekonanie.

Cudów nie ma, a doby nie rozciągniesz. To znaczy możesz, ale skutki są bardzo niebezpieczne – miesiącami spałam po 3h i płacę za to do dziś. Próby bycia Perfekcyjną Panią Domu czy Mężem Idealnym kończą się zazwyczaj w tym samym miejscu – w DOŁKU.

Bo coś w końcu położysz. Albo sam padniesz, w przekonaniu, że nie ogarniasz!

Łatwo nam idzie dokładanie sobie kolejnych rzeczy, a co powiesz na REZYGNACJĘ? Najlepiej, żeby zachować tylko to, co bezpośrednio zbliża Cię do celu, ale nie za wszelką cenę.

Idąc tym właśnie tropem kilka miesięcy temu przeszłam na catering dietetyczny i choć sama ugotowałabym zapewne nieco taniej, to mam super komfort, że codziennie o świcie czeka na mnie pod drzwiami paczka z pięcioma zbilansowanymi posiłkami. Zaoszczędzony w ten sposób czas jest dla mnie bezcenny!


maaaamo, a ty znowu z tym swoim trenowaniem….


ODPOCZYNEK. DROGA DO ZDROWIA. 

Mój mąż ma teorię, że męczy mnie sam widok jego, relaksującej się, osoby. Nigdy nie chciałam być taką zrzędliwą żoną 😉 Ale faktycznie coś w tym jest. Odpoczywanie przychodzi nam ciężko, a myśl o obowiązkach rozsadza głowę, która powinna przejść czasem w błogostan.

To puzzel, którego bardzo mi zabrakło we wcześniejszych przygotowaniach. O tym, jaki jest ważny, człowiek (zwłaszcza trenujący), dowiaduje się po fakcie. Zazwyczaj jest już wtedy przetrenowany lub sfrustrowany brakiem postępów.

Ostatnio za punkt honoru postawiłam sobie UPÓR. Gdy wahałam się, czy zrobić trening, a było już np. bardzo późno, odpowiedź zawsze brzmiała TAK.

Tym razem – odpowiedź zawsze będzie NIE!


Stawiam na odpoczynek. Sesje w wannie z książką. Chodzenie spać przed północą – to naprawdę mnóstwo zmienia i jeśli nie próbowałeś, to bardzo zachęcam! Na basen, przeplatany z bieganiem. Na słuchanie swojego organizmu. I na taryfę ulgową, gdy jej potrzebuję. A to wszystko po to, by nie zabiegać przyjemności z biegania. I nie zabiegać o to bieganie za wszelką cenę. A już na pewno nie kosztem rodziny, małej płaczącej na widok mamy w adidasach lub męża, który przewraca oczami pytając: „znowuuuu idziesz?”.

Droga na maraton nigdy nie będzie prosta i ciężko ją przelecieć bez spadków motywacji czy niełatwych wyborów. Ale można ją przejść tak, by treningi nie pochłonęły czegoś, co powinno zostać nienaruszone. Niech sobie zjadają energię, ale od życiowej równowagi – WARA, drogie bieganie! 


3 wyświetlenia

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page