top of page
Natalia Ligenza

PO CO NAM PRZEKĄSKI? Wywiad z mózgiem.

Takie rzeczy to tylko na Run with Mum…Ekskluzywny wywiad, który odsłoni rąbka tajemnicy na temat małej, niewinnej bohaterki: Przekąski. Na jej widok (a czasem nawet na samą myśl) oczy potrafią się zaświecić, serce – mocniej bić, a bezwiedny uśmieszek czai się na twarzy. Czy jeśli zjem ją ukradkiem i na szybko, to nie będzie się liczyło? 😛

Mózg: …no nie sądzę! Ja: Czołem, Mózgu drogi. Sorki, że tak przy piątku… pewnie chciałbyś już włączyć Friday feeling… ale py

tanie mam. Zawrócę Ci na chwilę…głowę, OK? Mózg: Niech będzie. Tylko pamiętaj o tej lampce wina, obiecanej od miesiąca… Ja: Ćśśś. Bo ja w sumie nawet trochę o tym chciałam. O przekąskach. Czasami człowiek musi… inaczej się udusi, no! Czemu tak? Mózg: To skomplikowane. Ja: Prooooszę. Nie bądź taki!! Mózg: Eh. Dobra, słuchaj, ale ze zrozumieniem. Bo coś widzę, że te przekąski to taka Twoja słaba strona… Ja: …nie inaczej. Skąd się bierze czasem ta mega ochota na coś małego? Mózg: Powód pierwszy jest banalny. Potrzebuję ekstra energii. To ja nią zarządzam – dystrybuuję ją i kontroluję metabolizm. Czasem idę nawet o krok dalej i podpowiadam Ci, żebyś jadła, mimo że nie jesteś głodna…

Ja: Wiem! Nie znoszę tego…mogłabym już być całkiem seksowna, gdyby nie te Twoje zagrywki. Mózg: Haha. Gdybyś znalazła na mnie sposób, mogłabyś czuć się bosko nawet ze sporą nadwagą. Ja: Dobra, wracamy do tematu. Mózg: Po pierwsze czasem posiłki, które dostaję są zbyt małe, zbyt rzadkie lub źle skomponowane. Nie znoszę tego. W pierwszej kolejności zaspokajam swoje potrzeby, potem – pozostałych organów. Gdy widzę, że dostajemy za mało, dopada mnie stres. Ja: Co się wtedy dzieje? Mózg: Cały organizm upomina się o dostawę jedzenia. Trudno Ci się skoncentrować. Myślisz coraz więcej o czymś smakowitym, a coraz mniej o tych Twoich babskich problemach. Ja: Znam to. Im dłużej zwlekam, tym bardziej mam ochotę zjeść COKOLWIEK. Czasem nawet co, czego zazwyczaj nie lubię! Mózg: Śmieciowe jedzenie, mmmm. W pewnym momencie myślisz, że to jedyna opcja. To trochę moja sprawka. Końska dawka cukru sprawi wtedy, że natychmiast poczujesz się niebiańsko. Ja: …i tak samo szybko poczuję się beznadziejnie. Senna, przejedzona albo ponownie głodna. Do tego wyrzuty sumienia. Dlaczego mimo to sięgamy po kiepskiej jakości przekąski?

Mózg: Są jeszcze inne powody. Scenariusz nr 2. Załóżmy, że organizm dostaje to, czego potrzebuje. Cud-miód dieta. Niekoniecznie modne chia, chlorella i makadamia. Siemię lniane, pietrucha i orzechy włoskie też dają radę. I dobre, bo polskie. Mimo to czasem wysyłam Ci taki sygnał-zmyłę. Podpowiadam Ci, żebyś jadła. To będzie tylko mała, niewinna przekąska. I ulegasz, nieświadomie, biedaczku. Ja: A tam, nieświadomie…świadomie, tylko, że po fakcie. Wrrr.

Mózg: Są takie konkretne sytuacje, które lubię najbardziej. Gdy coś gotujesz… robisz ten swój armageddon w kuchni, opróżniasz pół lodówki. I czym będzie taki jeden plasterek/kęsik/łyżeczka? „Zjedz mnie, zjedz” – mówię Ci wtedy. Sorki, ale takie przekąski to dla mnie prawdziwa przyjemność! Ja: Niestety dla mnie też. Czemu tak jest? Mózg: Bo jesz wtedy bez wyrzutów sumienia. Małe, to się nie liczy. Takie małe, że nawet nie zaliczam tego jako posiłek i pozwalam Ci wsuwać dalej. Ja: No OK, ale nawet jeśli podjadam, to wybieram same zdrowe rzeczy. Co w tym złego? Mózg: Nic, kochanie. Chyba, że pytasz, dlaczego nie możesz zrzucić tych 3 marnych kilogramów… Ja: Wszystko o mnie wiesz, co?

Mózg: Daj spokój. Wymiękam już czasem. Ja: OK, załóżmy, że podjadam, ale zdrowo. Domowe ciasteczka bez cukru (dla przyjemności), daktyle (zawsze mi się miło kojarzyły), chrupkie pieczywo (no w końcu jeden listek to tylko 20coś kcal, cóż to jest?). Dlaczego takie przekąski to kiepski pomysł? Mózg: Zrozum, że ja ich często nie rejestruję. Jestem tradycjonalistą. Posiłek ma być przy stole! (Chociaż te przy ognisku w skałach bardzo lubię).

(…i te na trawie czy plaży w sumie też). Celebrowany ma być. Także za każdym razem, gdy oszukujesz, mi to umyka. Ja wiem, że kobiety są wielozadaniowe. Ale jeśli jednocześnie jesz i gotujesz/czytasz/piszesz/oglądasz film itd. itp., sama się prosisz o efekt IKEA. Ja: Co to takiego? Mózg: Właśnie to wymyśliłem. Znasz to: wbijasz do IKEA i wrzucasz do wielkiej torby małe, tanie rzeczy. No bo co Ci szkodzi? Czym jest 10PLN za pachnącą świeczkę, skoro w markecie co tydzień wydajesz trzydzieści razy więcej? Wrzucasz więc te małe rzeczy. Wyrzuty sumienia: zerowe, w końcu TAKA okazja! Tylko dlaczego każdorazowo uginają Ci się nogi, kiedy kasjer czyta kwotę do zapłaty? Ja: Rozumiem. Z przekąskami jest tak samo… Wrzucam w siebie te małe rzeczy. To w końcu tylko kilka orzechów/moreli/jabłko/cokolwiek. Ale one się w końcu sumują… Mózg: … i niszczą często Twoje niedoszłe efekty. Ja: Małe i podstępne te przekąski. Mózg: Słuchaj dalej. Czasem mówię Ci, żebyś jadła, chociaż wcale nie jesteś głodna. Dopada Cię wtedy nagła ochota, często na coś konkretnego. Brzmi znajomo? Ja: Aż za bardzo. Mam tak czasem, gdy jestem zmęczona, a muszę coś dokończyć. Albo zawsze w moim rodzinnym domu… Czemu tak?? Co Ty znowu kombinujesz? Mózg: Jestem niewinny! To Potrzeba. Różne jej rodzaje… Potrzeba Bliskości. Potrzeba Nagrody. Potrzeba Miłości. Potrzeba Pocieszenia. Plus kilka innych. Ja: Powiedz coś więcej. Dlaczego, gdy potrzebuję bliskości, nagrody czy miłości, Ty zachęcasz mnie do jedzenia? Mózg: To jest, wbrew pozorom, logiczne. Pamiętasz jedzenie z dzieciństwa? Ja: No pewnie…Puszyste omlety z dżemem, domowa pizza z pieczarkami, babcine bułeczki z serem… 

Mózg: Koduję takie rzeczy, bo mam z nimi miłe i silne skojarzenia. Ty je stworzyłaś, gdy cieszyłaś się na ten smakowity omlet. Kojarzy Ci się z poczuciem bezpieczeństwa, rodzinnymi kolacjami, śmiechem przy stole. Pizza? Zwiastun dłuższego wieczoru. Zawsze mogłaś wtedy z siostrą iść później spać i obejrzeć wyjątkowo „Czar Par”. Bułeczki z serem? Beztroska. Miłość. Wiejskie wakacje. Zabawa na świeżym powietrzu od świtu do wieczora. Ja: Wow! Miło jest to wszystko pamiętać. Tylko dlaczego czasem to moje małe przekleństwo?

Mózg:  Sorki, ale płatam Ci figle. Podsuwam proste skojarzenia. Możesz iść na skróty i zjeść coś słodkiego, na pocieszenie. Ale teraz, znając mój słodki sekret, możesz to kontrolować. Kwestia wprawy. Potrzebujesz pocieszenia – poczytaj coś pozytywnego. Potrzebujesz miłości –niech Cię ktoś przytuli. Bo fantazja jest od tego… Ja: A co z wszechobecnym stresem? W końcu wpływa na absolutnie wszystko. Mózg: Bingo. Ten to w ogóle umie nieźle namieszać. Od razu rusza cała machina, wydziela się kortyzol i insulina. Cwaniaki utrudniają chudnięcie. Zestresowany organizm myśli: „Nadeszły gorsze czasy. Nie oddamy tłuszczu!”. Ja: Skąd się to bierze? Czysta chemia? Mózg: Ewolucja. W czasach Flinstonów stres pomagał naszym przodkom przetrwać – walczyć o pożywienie, ale też magazynować tłuszcz, gdy przychodziły gorsze czasy. A nam, tym nowoczesnym z wypchanymi lodówkami, Żabkami pod blokiem i e-zakupami, robi często kuku. Nie lubię stresu. Gdy dopadnie on organizm, wszczynam alarm i podpowiadam Ci: „Przekąś coś, mała. Zrobi się nam lepiej”. Ja: Ale dlaczego? Przecież to dobre tylko na krótką metę. Mózg: Ty to wiesz, ja to wiem. Jestem mistrzem skojarzeń.  I lubię proste rozwiązania. Ale możesz mnie okiełznać…a przynajmniej spróbować 🙂

Ja: Podejmuję wyzwanie. Mózg: Chcesz jeszcze jednej, małej podpowiedzi? Mam dzisiaj dobry dzień. Ja: No ba! Mózg: Na przekąszanie wpływa też otoczenie, społeczeństwo. Pomyśl np. o zapachu świeżych pączków, który czujesz przechodząc koło cukierni. Pycha, co? Kogo wtedy obchodzi, czy faktycznie jest się głodnym? Tak samo działa widok kogoś, kto je coś smakowitego lub znalezienie się w typowo konsumpcyjnej okazji – patrz kino i nachosy dla dwojga. Życie pełne pokus. Ja: Żebyś wiedział… Mózg: Wiem więcej, niż Ci się wydaje! Powiedziałbym, że używasz tylko moich 10%, ale ostatnio się wydało, że to nieprawda… Ja: Już po północy, nieźle się zagadaliśmy. A na mnie mąż czeka z filmem, który oglądamy już na trzy albo cztery raty… Mózg: Haha. Ten to ma zdrowie. Ja: Dobra, to jakie wnioski? Podsumuję. Przekąska – dobra i pyszna rzecz. Niby niewinna…Ale nadużywana może popsuć efekty diety/zdrowego odżywiania/ćwiczeń. Możliwa do okiełznania. Trzeba się tylko zagłębić w swój mó……. Mózg: Dobra, dość już zwierzeń. Ktoś mi tu obiecał mały relaks! Ja: Oficjalnie kończę. Piękne dzięki! Musimy to powtórzyć. A teraz…chyba najwyższy czas się odmóżdżyć 🙂 [optin-cat id=”6802″]

Źródła:

  1. Achim Peters, “Samolubny mózg. Dlaczego diety nie działają”, Wydawnictwo PWN, 2011

  2. Wszechnica Żywieniowa, SGGW

  3. Moja głowa 🙂foto: huffingtonpost.co.uk

3 wyświetlenia

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Comments


bottom of page