5 DZIWACZNYCH ĆWICZEŃ – tylko dla rodziców!
Nie ubieraj adidasów, nie włączaj endomondo. Serio, nie tym razem. To będzie trening niesportowy. A mimo to się zmęczysz!
Dwa lata doświadczeń i setki eksperymentów były mi potrzebne, aby stworzyć ten innowacyjny zestaw. Puchnę z dumy. Rewolucja!
Ten trening jest unisex’owy. Sekret polega na tym, by zacząć jak najwcześniej. Gdy Twoje dziecko przyjdzie na świat – plusk, wpadasz na głęboką wodę i na ćwiczenia jest już za późno. Działasz na wersji „live”. A poniższy program to coś jak bezpłatne demo.
Lecimy?
1. PODNOSZENIE CIĘŻARÓW
Przygotuj: – tobołek o wadze ok. 3 kg (wersja dla początkujących) – dodatkowe akcesoria, do wyboru: wypchana torba na ramię/hulajnoga/wózek dla lalek (wersja dla średniozaawansowanych) – dowolny wózek dziecięcy (dla zaawansowanych)
Ćwiczenie: Noś ze sobą tobołek (tak, tak – wszędzie! Oczywiście, że do łazienki też!). Odkurz mieszkanie. Przygotuj coś – cokolwiek – do jedzenia. I zjedz to jeszcze ciepłe. Umaluj rzęsy. Spooookojnie, każda matka potwierdzi, że nie ma rzeczy, której nie dałoby się zrobić jedną ręką! Idź z nim na zakupy i, nie wypuszczając go z rąk, zrób zapasy na cały tydzień. …halo, a paczka pieluszek? …hejjjj, a zapas mineralki? O, zobacz, promocja na 3pak mokrych chusteczek. Bierzemy!
To teraz zakupy i tobołek pod pachę. Plus wszystkie akcesoria. I można wracać do domu. Powtarzaj tak często, jak to możliwe. Wprawdzie nigdy nie przestanie Cię to męczyć, ale z czasem rozgoryczenie będzie coraz mniejsze 🙂
Trener radzi: 1. Zmęczony? Wyluzuj się, bo tobołek jest empatyczny. Wyczuje Twoje nerwy, zacznie się wiercić i zrobi raban. 2. Stopniowo zwiększaj wagę tobołka – do 6 msca życia Twoje dziecko będzie dwa razy cięższe niż po porodzie. Nie daj się zaskoczyć!
2. PRZYSIADY
Przygotuj: – swoją głowę. Bo czy chcesz, czy nie – to ćwiczenie wejdzie na stałe do Twojego repertuaru!
Ćwiczenie: Jest świetne, bo możesz je wykonywać gdzie popadnie. Na dodatek w bonusie zyskasz mocne uda i pośladki oporne na grawitację.
Przykładowe scenariusze:
Łazienka. Suszysz włosy. Przysiad! Twoje dziecko porwało szampon do włosów i ucieka z nim mrucząc „mniam mniam”. Przysiad! Maluch otworzył szufladę i wybiera z niej najbardziej niebezpieczne przedmioty, kierowany intuicją rozbójnika. Przysiad! Bąk rozmontowuje szczotkę do toalety i oświadcza, że chce sobie czesać nią włosy. (Miło, że oświadczył. Bywa różnie – wiem, bo to przeszłam 😉 ).
Sklep. Robisz zakupy, prędko jak burza. Przysiad! Maluch jednym ruchem rozmontował ekspozycję ciasteczek. Przysiad! Trzeba udaremnić próbę wejścia do lodówki. Przysiad! Zaraz kasa, ale najpierw musisz wyjąć z koszyka wszystkie zdobycze, które tam nie wiadomo kiedy wylądowały.
Kuchnia. Odstawiasz „taniec z garnkami”. Przysiad! Zbierz z podłogi ten 100pak słomek, bo jeszcze wywiniesz orła. Przysiad! Twój pomocnik wypucował podłogę mokrą chusteczką i sprawa zrobiła się śliska. Przysiad…! …
Trener radzi: 1. Pamiętaj o oddechu. Generalnie ćwiczenia oddechowe są zdecydowanie polecane, jeśli masz w planach zostać cierpliwym rodzicem 🙂 2. Przysiad jest zdrową alternatywą dla schylania się. Zwłaszcza, gdy przyjdzie Ci podnosić coraz większego osobnika.
3. INTERWAŁY
Przygotuj: – budzik – nocną lampkę – zapas melisy – żonę/męża – to ćwiczenie lepiej jest wykonywać w systemie zmianowym. W dużej dawce grozi padnięciem na twarz!
Ćwiczenie: Połóż się spać i nastaw budzik na 2h później. Dzwoni. Zerwij się energicznie na równe nogi, przejdź do drugiego pokoju, pochodź tam w kółko/poskacz na piłce/pobujaj się na boki/pośpiewaj. Ważne, żeby się przy tych czynnościach mocno rozbudzić. Powtórz za 40min. Powtórz za 40min. Powtórz za 40min. Powtórz za.. Powtórz… No dzień dobry!!
Trener radzi: 1. Spróbuj spać jak najszybciej. Tak się serio da. 2. Pamiętaj, że odcinki między seriami są stałe i nie ma możliwości ich opóźnienia 3. Spokojnie. Podobno są niemowlęta, które budzą się co 3h. Ba, słyszałam też (choć nie uwierzę, póki nie zobaczę), że niektóre śpią przez całą noc! 4. Wyśpij się, bo niedługo poranek, a Ty musisz być w pełni sił, bo czekają Cię ćwiczenia z pkt nr 1 i 2 – „Trening z obciążeniem” i „Przysiady”!
4. BIEGANIE Z WÓZKIEM
Przygotuj: – przydałby się wózek dziecięcy, ale biegnąc z nim, pustym, przez miasto, będziesz wyglądać dziwnie. Chyba, że zdecydujesz się połączyć ten trening z pkt 3 („Interwały”) i zrobisz go pod osłoną nocy. – tobołek z pkt 1 „Trening z obciążeniem”
Ćwiczenie: Wyjdź na spacer i oddal się od domu o dość spory kawałek. Zrelaksuj się. Odetchnij. A teraz chwyć tobołek jedną ręką, drugą pchając wózek. Biegnij! Szybciej! Tobołek jest bardzo zdenerwowany. Szybciej! Wyobraź sobie, że zostawiłeś w domu coś, czego konieczne teraz potrzebujesz. Pieluszek zapomniałeś, na ten przykład. Mleka. Albo niczego nie zapomniałeś, ale masz bunt na pokładzie i zero ochoty, żeby otoczenie się temu z rozbawieniem przyglądało.
Trener radzi: 1. Nie, nie możesz włożyć tobołka do wózka. Zdenerwowane tobołki nie lubią siedzieć w wózkach!
5. JOGA
Przygotuj: – nic. Całe ćwiczenie odbędzie się w Twojej głowie.
Ćwiczenie: Wyobraź sobie zwykłą rozmowę ze swoim mężem/żoną/partnerem etc. „Kochanie, wyjdziemy gdzieś?” „Nie”. „Dlaczeego? Pójdziemy tam, gdzie lubisz” „Nie, NIE!” „To co chcesz w takim razie robić?” „Nienienienie” „To zostańmy w domu”. „NIEEEE!!!!” (…) A teraz ćwiczenie: spokoooojnie. Na luzie! Nic się nie dzieje. Oddychaj. Uśmiechnij się. Zrelaksuj, bo jesteś w końcu oazą spokoju, prawda?
Ćwicz tak za każdym razem, gdy poczujesz złość/rezygnację/smutek/nerwy/bezsilność/ ale głównie wk……e 🙂
I wtedy: uśmiech 🙂 luzik 😉 oddech :-O Bądź panem swoich emocji, zanim one zapanują nad Tobą!
Trener radzi: 1. Policz do dziesięciu. I jeszcze raz, i jeszcze, bo nie znam nikogo, komu złość przeszłaby już po 10 sekundach!
***
Możesz planować, odliczać i snuć wizje, a i tak na początku rodzicielstwa będziesz jak kiepski z wfu uczeń, który przypadkiem wszedł na zajęcia SKS zamiast gimnastykę korekcyjną. Nie szkodzi.
Nagle okaże się, że choć nie masz supersilnych ramion – potrafisz godzinami nosić swoje dziecko, gdy tylko tego potrzebuje. I nie masz żelaznych ud, a jednak możesz niezliczoną ilość razy przenosić i podnosić swojego malucha, ratując go z codziennych opresji. Zawsze byłeś śpiochem, a tutaj proszę – umiesz wstać n-ty raz do malucha, a rano szczerze Cię ucieszyć na widok jego (…jak to możliwe?!) wypoczętej buźki. Nie znosisz biegania, lecz gdy Twoje dziecko czegoś potrzebuje, dostajesz turboprzyspieszenia. A te nerwy, które tak Tobą czasem miotają – są nadal, ale umiesz je zagłuszyć.
Miłości do dziecka nie trzeba trenować. Jest supersilna z natury!
Ostatnie posty
Zobacz wszystkieDziki Zachód czy american dream? Kolejna odsłona amerykańskiej rzeczywistości. Tym razem będzie lekko bezwstydnie, bo zabieram Was po...
Comentarios