KOLORY COLORADO #5. Let’s drive!
Dziki zachód? Nic z tych rzeczy. Jeśli sposób prowadzenia świadczy o temperamencie, Ameryka to osobowościowe zen. Podczas gdy we Włoszech przystojniacy pociskają swoimi furami jak szaleni, w USA drogie samochody toczą się po drogach w rytmie slow. Dzięki temu kierowcy mają czas, żeby pomachać mojemu dziecku zza szyby 🙂
Gdy miałam 18 lat, kamień spadł mi z serca za trzecim podejściem do egzaminu na prawko. Koniec koszmaru, z głowy na całe życie! WRESZCIE. Gdyby ktoś mnie wtedy popukał w ramię i powiedział: “dziewczyno, za 13 lat będziesz musiała zdawać jeszcze raz”, wściekłabym się.
Tymczasem niedawno wróciłam z testu na amerykańskie prawko i lekko się on różni od pamiętnej nerwówki, krótkiego czasu na odpowiedź i podchwytliwych testów wielokrotnego wyboru, których nie zdawał spory odsetek instruktorów.
Jak wygląda amerykańskie, drogowe zen na dzikim zachodzie? Wyłapałam dla Was trochę ciekawostek.
OGÓŁEM: TAKE IT EASY
W USA uprawia się tzw. defensive driving – nie tylko w informatorze o przepisach drogowych. Ludzie jeżdżą tu bez pośpiechu, szalonego gazowania czy wyprzedzania, byle by tylko ustawić się w czołówce przed światłami. Przez dwa miesiące pobytu tutaj klakson usłyszałam raz – na parkingu, gdy Nadia wdrapała mi się na przednie siedzenie, włączyła radio i uderzała w kierownicę w rytm piosenki.
Ograniczenia prędkości są respektowane. Na autostradzie to zwykle max. 75mph (ok. 120km/h) i o ile czasem jeździ się te 5-10mph więcej (przynajmniej w Colorado), tak większych szaleństw absolutnie nie zanotowałam. Wariatów drogowych tak jakby brak, albo dobrze się przed nami pochowali.
EGZAMIN: TAKE IT EASY, AGAIN
Na prawko można zdawać od 16 roku życia. Egzamin pisemny to w Colorado 25 pytań jednokrotnego wyboru (!). Nie są podchwytliwe. Czas na rozwiązywanie – nieograniczony. Nasz zdawaliśmy w urzędzie, coś na kształt poczty. Pod jedną ze ścian stały komputery do testowania. Pan, który nas zapisywał powiedział po prostu, że w trakcie zdawania nie powinniśmy z nikim rozmawiać ani używać telefonu. Nikt nas oczywiście nie pilnował. Po niecałej godzinie wyszłam już ze zdanym testem, ściągniętymi odcinkami palców i tymczasowym dokumentem ze zrobionym na miejscu zdjęciem.
Egzamin praktyczny mam dopiero za miesiąc, ale podobno poziom trudności jest analogiczny. A! Przyjeżdża się na niego własnym autem i to nim objeżdża się miasto. Zastanawiamy się co, jeśli nie zdamy – zarekwirują nam furę? 🙂
SAMOCHODY
Jak to tu często bywa: muszą być duże. Duże, często ogromne, prawie zawsze automat. Gdy byłam na W&T jeden z moich znajomych pracował na parkingu jako valet – parkował w kasynie samochody klientów. Był zachwycony, bo jako jedyny z ekipy potrafił obsługiwać ręczną skrzynię biegów i zgarniał czasem duże napiwki, gdy ktoś podjechał takim “dziwnym” autem.
STOPY ATAKUJĄ
Jest ich zatrzęsienie, nawet na osiedlowych uliczkach. Często spotyka się też 4-way stop, czyli skrzyżowanie, gdzie zatrzymać musi się każdy. Rusza się z niego w tej kolejności, w jakiej się podjechało, co czasem wcale nie jest takie oczywiste. Wtedy zwykle…stoją wszyscy i puszczają się nawzajem, co jest dla mnie kwintesencją tutejszego stylu jazdy 😉
ZMYŁKA ZE ŚWIATŁAMI
Jeśli jesteś rodzicem – kojarzysz tę piosenkę “Pan policjant”? Niestety wpada w ucho i potem łazi za człowiekiem jak wściekła. Mała uwielbia. Gdy więc pierwszy raz, jeszcze w Chicago, wparowaliśmy na pasy na białym, mała stała dalej, a już w Colorado często się nam zdarzało, że krzyczała z tyłu: “było czerwone, dostaniesz mandat!! Pan policjant wszystko kontroluje!”.
Jeśli skręcasz w prawo, możesz to zrobić również na czerwonym świetle (wyjątki są oznaczone). Na czerwonym jedziesz również skręcając z jednokierunkowej w jednokierunkową.
Z kolei piesi przechodzą na białym, a stoją już “po bożemu”, na czerwonym, tak jak w “Panie policjancie” wyraźnie jest odśpiewane.
MISIE Z SUSZARKĄ
Policja? Hmm. Widziałam na razie raz, podjeżdżali pod Burger Kinga. Nie ma tu budzących tyle emocji na polskich drogach kontroli drogowych – nuuda. Jeżdżą za to czasem tajniacy. Tak jak Wam już też wspominałam, surowość przepisów różni się między stanami, stąd własnie jadąc do Doliny Śmierci musieliśmy zawracać 20mil do sądu i wpłacić kaucję, żeby nas wypuszczono 🙂
Jeśli komuś tej adrenaliny brakuje, jest jednak sposób, by ją sobie dostarczyć. Wystarczy spróbować przekupić policjanta, jeśli jednak nas zatrzyma. Za takie negocjacje grozi odstraszająca kara pieniężna, a nawet więzienie.
PARKOWANIE
Tu bywa ciekawie. Przede wszystkim: koniecznie zgodnie z kierunkiem drogi. Za zaparkowanie “pod prąd” można dostać zwyczajnie mandat. Pod miejscami typu centra handlowe najpopularniejszy jest angle parking, gdzie parkuje się skośnie i zgodnie z kierunkiem, można więc skręcić w co drugą uliczkę, tak jak wskazują znaki poziome na drodze i miejsca parkingowe.
Przy parkowaniu trzeba być czujnym na kolory, co mężczyznom może się nie spodobać 😉
SKRĘTY
Wspominałam Wam już, że marihuana jest tutaj legalna? 😉
Wracając do skrętów drogowych, jest tu kilka różnic vs. polskie drogi.
Jeśli skręcasz w lewo w drogę, która ma min. dwa pasy, najpierw wjeżdżasz na ten lewy. Wygląda to o tak:
Screen jest z testów, wg których uczyłam się do egzaminu i oczywiście najpierw wybrałam na pewniaka ostatnią odpowiedź 🙂
Częsty jest też pas do skręcania w lewo – superwygodny, bo nie doprowadza się do szału tych, którzy jadą prosto. Swoją drogą – te żółte linie są dość podchwytliwe przy pierwszym podejściu. W przeciwieństwie do Polski, można wjechać na taki pas, przecinając najpierw ciągłą, a potem przerywaną linię, skręcając w lewo.
AUTOSTRADY
Pierwsza rzecz, która może Cię zaskoczyć jest już przy wjeździe. Bywa, że kontrolują go światła. Takie szybkie. W praktyce wygląda to tak, że podjeżdżają równolegle dwa auta, dostają zielone i ruszają, a zaraz po nich znów włącza się czerwone. Reguluje to ruch na autostradzie i sprawia, że czujesz się trochę jak na starcie formuły 1, gdyby nie to, że nikt się tu w takie ściganie nie bawi, choć silniki są potężne (drogi mężu, jeśli to czytasz, to daj znać jak bardzo potężne, bo się nie znam).
Wjeżdżając korzystamy z acceleration lane, czyli po prostu pasa, który pomaga włączyć się do ruchu i przyjeżdżając z Europy ma się wrażenie, że kończy się on zupełnie nagle – w pewnym momencie przerywana linia znika i uświadamiasz sobie, że to już 😉
Często też można spotkać osobny pas dla carpool, czyli samochodów, w których dojeżdża np. do pracy kilka osób. Amerykanie przestrzegają tego tak, jak innych przepisów i nawet, jeśli na autostradzie pojawi się jakiś zator, pas potrafi świecić pustkami.
SŁOWNICZEK
Zawsze myślałam, że w Highway to hell śpiewają o autostradzie, a tu kolejna zmyłka…Podobnie jest z rozmiarami łóżek i nazwami nabiału, ale dziś nie o tym:
street – ulica w terenie zabudowanym road – droga, zwykle poza miastem avenue – aleja, często otoczona drzewami/krzewami boulevard – bulwar, szeroka ulica prowadząca przez miasto, zwykle pośrodku mamy pas oddzielający a po drugiej np. chodniki highway – droga ekspresowa, kilka pasów w tym samym kierunku, może prowadzić przez teren zabudowany, mieć czasem skrzyżowania/światła freeway – autostrada
P.S.
A jeśli chcesz zrobić kiepski dowcip np. mężowi, który notorycznie Cię nie słucha, zapisałam sobie na dysku taką perełkę:
Comments