top of page

KOLORY COLORADO #15. Pardon my English czyli różnice między brytyjskim a amerykańskim

Seriously, nie dogodzisz. Gdy sprzedawałam damskie buty w centrum Birmingham, mój szef ciągle teatralnie wzdychał i pytał, „dlaczego używam takich dziwnych czasów i słów”. Byłam świeżo po pięknych wynikach z matury, nakręcona na zderzenie z realiami. No to bum. Trochę akcentu midlands, slangu i potocznej mowy, a moja językowa pewność siebie tak jakby zjechała kilka pięter w dół. John (szefu), wzdychając, wziął sobie za punkt honoru, żebym zaczęła „mówić normalnie”, co podłapałam, zwłaszcza gdy czasem, wychodząc na zaplecze widziałam jego uśmiech schowany skrupulatnie pod wyczesanym wąsem i wiedziałam, że tylko odgrywa wrednego. Rok później w USA wyskoczyłam na floor restauracji z moim british english i uuuups, czekał mnie ponowny, mały chrzest językowy.

Angielski angielski i amerykański angielski – jakie są w takim razie różnice?

BRZMIENIE

To ta melodia, znana z filmów czy podróży. Która wersja jest Ci milsza dla ucha? To już kwestia osobistych upodobań, a nawet okresu w życiu, bo pamiętam czasy, gdy angielski brzmiał mi cudnie, a teraz wydaje mi się bardziej toporny i wręcz przesadzony w porównaniu do lekkiego amerykańskiego. Jeśli szykujesz się do wyjazdu, osłuchaj się nieco z „odpowiednią” wersją angielskiego – wtedy płynniej przyjdzie Ci adaptacja. Zwłaszcza, jeśli tam, gdzie się wybierasz jest jakiś specyficzny dialekt. Gdy byłam w angielskim Birmingham potrzebowałam kilku tygodni, żeby przywyknąć do językowych niaunsów.

Takie najbardziej „słyszalne” dla mnie różnice, to wymowa „r” przed spółgłoskami i na końcu wyrazów oraz „t”, które jest w środku słowa otoczone przez samogłoski.

R.

Amerykanie nie pomijają „r” – wymawiają je w ten miękki, charakterystyczny sposób, który często zresztą bywa parodiowany lub używany, gdy chcemy „angielsko”, a właściwie amerykańsko brzmieć. W tych samych słowach Anglicy zwykle kompletnie omijają „r”, przeciągając poprzedzające ją samogłoskę. To takie słowa, jak np. „turn”, „bird” i pełno innych.

T.

W wymowie w USA działa tzw. flapping/tapping i oznacza on z grubsza tyle, że w niektórych słowach z „t” w środku słyszymy raczej coś na kształt “r”. I tak np. woda nie jest tu wymawiana jak „łoter” 😉, ale „łoRer” (choć to „er” też nie brzmi do końca tak, jak przeczytane po polsku, ale nie będę się bawić w słownikowy zapis fonetyczny ;-). Tego typu myk występuje w wielu słowach, np. „eating”, „Saturday”, „meeting”, „pity” etc. Jest ich cała masa, ale bardzo szybko można to wyczuć i przychodzi to potem naturalnie. Z mniej ładnych, ale może i życiowych przykładów – ten sam zabieg dzieje się w „shut up”, które brzmi właśnie raczej jak „szarap”.

SŁOWA

Poza kwestią innego akcentowania tych samych słów, które z oczywistych względów sobie tu daruję, dochodzą inne wyrazy określające tę samą rzecz. Tyle dobrze, że zwykle i Amerykanie i Anglicy zrozumieją, o co chodzi nawet, gdy akurat machnie się nam słowo. Garść przykładów – 1sza wersja jest brytyjska, czyli często znana nam ze szkoły, druga – amerykańska, więc często kojarzymy ją z filmów czy piosenek 🙂 O ile ktoś śpiewa o tak przyziemnych rzeczach – wypisałam słowa, na które natykam się na codzień: aubergine – eggplant beetroot – beet biscuit – cookie chips – French fries cinema – theater dummy – pacifier 1st floor – 2nd floor – w USA nie ma „ground floor”, parter = 1st floor flat – apartment football – soccer (football to football amerykański, którego kompletnie nie rozumiem 😉 fringe – bangs garden – yard holiday – vacation jumper – sweater ladybird – ladybug lift – elevator mummy – mommy nappy – diaper pavement – sidewalk petrol – gas plain flour – all-purpose flour postcode – zip code pram – stroller roundabout – carousel rucksack – backpack queue – line sandpit – sandbox sledge – sled starter – appetizer takeaway (o jedzeniu) – to go/takeout trainers – sneakers trolley – shopping cart trousers – pants underground – subway wardrobe – closet wholemeal bread – wholewheat bread zip – zipper

Poza tym jest kilka dość uniwersalnych różnic w pisowni i tak np:

  1. our”, zwłaszcza na końcu wyrazu zmienia się w american English na „or” – mamy więc w USA „flavor”, „color”, „behavior”, „favorite”

  2. końcówka „re” zmienia się w „er”, piszemy więc „fiber”, „liter”, „theater” etc.

  3. końcówki „se” lubią się zmienić w USA na „ze”: realize, apologize

…a patrząc na interpunkcję największą różnicę widać w:

  1. zwrotach grzecznościowych: Mr czy Mrs w BrE vs. Mr./Mrs. w AmE

  2. datach: w USA miesiąc zapisuje się przed dniem: 10/30/2019

Mogłabym wypisywać jeszcze różnice, które widzę w gramatyce czy przeróżnych zwrotach, lecz mimo, że jest ich sporo, to tak naprawdę często „obie wersje są poprawne” – zwłaszcza, że zwykle używamy jednak angielskiego po to, żeby się dogadać, a niekoniecznie pisać epopeje – choć nie powiem, marzy mi się tak dobra znajomość angielskiego, by móc w nim pisać tak swobodnie, jak po polsku – o ile jest to w ogóle możliwe 🙂 Czy komuś z Was udało się dojść do takiego poziomu w pisaniu i macie jakieś złote rady, poza czytaniem, czytaniem, czytaniem, pisaniem? Bardzo jestem ciekawa, na jakie różnice natknęliście się Wy – a może macie jakieś śmieszne akcje związane z tymi językowymi rozjazdami?

3 wyświetlenia

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page