top of page

WOLNO CI ŻYĆ WOLNO

Mam wrażenie, że nasze życie przypomina czasem jazdę autem, w czasie której totalnie ignorujemy mijane po drodze znaki. Zwolnij. Nie wyprzedzaj. Zatrzymaj się. Ustąp. A my lubimy szybko, byle do celu. I tak ze wszystkim. A gdyby mentalnie przenieść się na amerykańskie bezdroża i spróbować „pojeździć” z tempomatem? Ten tekst będzie o idei slow life, więc chociaż spróbuj nie czytać go w biegu. ..:)

 

Cześć w kolejnym odcinku Szarej Komórki! Przesiaduje w niej moja siostra Daga, nowość na blogu :-), która skrobie dla Was teksty o głowie. Bo nie samym sportem człowiek żyje. Tak mi powiedziała. W zaufaniu. No sama nie wiem 😉

 

Moja niecierpliwość przybiera czasem absurdalną formę. Gdy mam czekać na autobus 5 minut, wolę dotruchtać do kolejnego przystanku. Czerwony kolor lubię wszędzie, byle nie wtedy, gdy siedzę za kółkiem. A już najbardziej nie znoszę kolejek, dlatego szerokim łukiem omijam wszelkie wyprzedaże i unikam robienia zakupów w weekendy. Ogólnie rzecz ujmując, jestem z tych, którzy nie lubią marnować czasu i z podziwem obserwuję współpasażerów w pociągu, którzy zajmują się wyłącznie patrzeniem przez okno. Ja przed każdą podróżą trzy razy sprawdzam czy na pewno spakowałam jakieś umilacze: książkę, słuchawki lub notes.


Slowly nie znaczy nudno

To właśnie ta moja żywiołowość nie pozwoliła mi od razu zachłysnąć się filozofią slow life. Przy pierwszym zetknięciu się z nią pomyślałam: to nie dla mnie. Ja przecież lubię być w ciągłym ruchu i czuć, że wokół mnie dużo się dzieje. Teraz wiem, że byłam w błędzie, myśląc, że muszę dosłownie zwolnić tempo, by żyć w harmonii. Nawet impulsywny ekstrawertyk czy typowy adventure-seeker, może wyciągnąć coś dla siebie z filozofii powolnego życia. Szkoda tylko, że to modne pojęcie nie ma dobrego polskiego odpowiednika, choć zamiennie żongluje się słowami: minimalizm, świadome życie czy równowaga.

Slow life nie polega na medytacji o poranku czy robieniu skomplikowanych asan na macie. Dla mnie to przede wszystkim życie w swoim własnym tempie. Spróbuj zatrzymać psa, z którym wychodzisz po raz pierwszy na spacer albo dziecko, które dostrzegło najbliższy plac zabaw. Niełatwo jest powstrzymać naturalne odruchy inaczej niż siłą. A z siły lepiej korzystać tylko w sporcie. Twoim naturalnym rytmem, czyli stanem, który Ci służy, nie jest na pewno ślepa gonitwa za awansem czy poczucie samotności w nieudanej relacji. Nie sprzyja nam też nadmiar: rzeczy, zadań, oczekiwań, bodźców i pokus. Wytrawny podróżnik dobrze wie, że w bagażu nie może być ani jednej niepotrzebnej rzeczy. A czy Ty nie dźwigasz zbędnego balastu? I czy zamiast dbać o swój rozwój, nie zwijasz się czasem w kłębek nerwów?


Uważniej w kuchni, w podróży i na bieżni

Jestem przeciwna uleganiu modzie, jeśli nijak ma się ona do naszej osobowości i wartości dla nas ważnych. Przejście na minimalizm lepiej zacząć od eliminowania powodów do narzekań niż wyrzucania zawartości szaf i pozbywania się przedmiotów z domu. Nie każdemu starczy mały plecak w podróż i nie każdy odnajdzie komfort w sterylnym porządku. Upraszczanie życia może polegać zarówno na ograniczaniu zbędnych wydatków (carpooling zamiast samotnej jazdy, couchsurfing zamiast pobytu w hotelu, book crossing lub biblioteka zamiast kupowania książek), jak również na poszukiwaniu swojej pasji i nowych możliwości rozwoju. Niematerialny wymiar minimalizmu niesie za sobą korzyści w postaci odkrycia swoich prawdziwych potrzeb (czy naprawdę za szczęście zapłacę przy kasie?) oraz przewartościowania swojego życia (co tak naprawdę daje mi frajdę?).

Jeśli szukasz podpowiedzi, jak możesz żyć bardziej w duchu slow life, podam kilka przykładów z własnego życia:

  1. Nie jem w miejscach, gdzie serwują posiłki przez okno samochodu lub 5 minut po złożeniu zamówienia – fast food nie smakuje mi już od ładnych paru lat, czyli od momentu, kiedy doceniłam domowe gotowanie i knajpki prowadzone przez pasjonatów zdrowej kuchni. Wolę zaczekać kilka chwil dłużej i cieszyć się pełnią smaku pysznej i zdrowej potrawy.

  2. Gdy tylko mogę, staram się jeść powoli lub w towarzystwie (wtedy zwykle dużo mówię, a konsumuję wolniej) i nie najadać się do syta. Czy wiecie, że w języku francuskim nie ma zwrotu „jestem syty” tylko „już nie ma głodu” („Je n’ai plus faim”)? Możesz nauczyć się kończyć posiłek jak Francuz, pytając samego siebie: Czy wciąż czuję głód? Przejadanie się odbiera nam siły witalne i zmniejsza motywację do działania. A jeśli jedząc w towarzystwie, kończysz swój posiłek, zanim inni zaczną pałaszować, możesz spróbować odkładać widelec po każdym kęsie.

  3. Dzielę swój czas na offline i online. Gdy spędzam czas ze znajomymi, telefon trzymam w torbie i zaglądam do niego tylko w razie konieczności. To rozgraniczenie daje mi poczucie, że mam kontrolę nad sobą i swoim czasem, a przede wszystkim jestem tu i teraz, poświęcając swój czas na pielęgnowanie relacji. W świetnej książce psychologicznej „Efekt wioski” Susan Pinker udowadnia, że kontakty twarzą w twarz nie tylko wpływają na nasze zdrowie (wzmacniając układ odpornościowy), ale też podnoszą nasze IQ w skali całego życia.

  4. Podróżując, lubię zatrzymywać się u lokalnych mieszkańców, by poczuć prawdziwy klimat miejsca, które zwiedzam. Ostatnio miałam okazję spać w przytulnej kawalerce sympatycznej Włoszki-buddystki, w całkiem nieturystycznej dzielnicy Neapolu. Podoba mi się idea slow travel, czyli omijanie typowo turystycznych punktów z przewodników na rzecz nieśpiesznego, choć intensywnego w przeżycia, eksplorowania nowych miejsc po swojemu.

  5. Moja siostra zdecydowanie woli szybkie sprinty, za to ja odnajduję przyjemność w długich, spokojnych wybieganiach z muzyką w słuchawkach. To czas dla mojej głowy, ciała i ducha. Tempo takiego treningu to 5:30-6:00 min/km, które pozwala mi skupić się na swoich myślach, a nie tylko na łapaniu oddechu. 😊 Jeśli chcecie zwolnić jeszcze bardziej, warto spróbować japońskiego patentu – slow joggingu w tempie niko niko (z uśmiechem), czyli wolniejszym niż trucht! Propagator tej metody biegania, Hiroaki Tanaka, zapewnia, że wolny trening jest ekonomiczny dla organizmu, a nawet zwalcza skutki chorób cywilizacyjnych.

Nie ma uniwersalnego przepisu na bardziej uważne i proste życie, bo każdy wypełnia swoje 168 godzin w tygodniu innymi zajęciami. Jeśli jednak masz dość atmosfery ciągłej gonitwy, zatrzymaj się na chwilę i zadaj sobie tylko jedno pytanie: za czym tak biegnę? Jeśli znasz odpowiedź, a Twój cel daje Ci satysfakcję, to dalej, w drogę!  A jeśli w głowie słyszysz tylko mętlik, to ewidentnie czas na zmianę kierunku trasy.


2 wyświetlenia

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

WYSZŁAM NA MIASTO, a tam życie

….w pępku Wwy. Sobie tętni. Idę środkiem, jak w bańce, jak w bajce, niewidzialna. Adidasy nie brzmią na tym zgrzanym chodniku, jak powinny, nie ma stuk-stuk-stukstukstuk. W tej trattorii na rogu włosk

ROZWAŻNA CZY ODWAŻNA? List do dziewczynek.

Wsunęła stopy w buty i poleciała nosem prosto w dywan. – Mamo! Są złączone, złączone, złą…… – rozpacz razy milion. Wybiegłam jak z kadru słabej komedii, z nożyczkami w jednej ręce, tuszem w drugiej.

bottom of page