top of page

WIĘCEJ ENERGII W 2020 – mój przepis, który zawsze działa :-)

Skoro mówią, że MOŻESZ WSZYSTKO, to umówmy się: łapiesz w końcu tę złotą rybkę. Mruga i czeka. Gdy jako życzenie nr 1 wymieniasz zdrowie, macha płetwą ponaglająco, bo każdy od tego zaczyna i ona to już wiedziała. Co rzucasz jako drugie? Jeśli CZAS, to mam coś dla Ciebie. Bo choć amerykańscy naukowcy po wieku badań udowodnili, że doba się nie rozmnoży, to można to obejść i podkręcić poziom energii.

Tak się składa, że wśród dziesiątek moich paskudnych wad zaplątała się perełka: energia uznawana przez niektórych za niewyczerpaną 😉 Nie będę więc taka i powiem Wam, skąd ją tak naprawdę mam.

Przed Wami dopalacze i pochłaniacze energii, bo żeby mieć jej jak najwięcej trzeba ją po 1sze generować, a po 2gie: niepotrzebnie jej nie tracić.

DOPALACZE ENERGII

Rzeczy, w które wierzysz. Wiesz, co jest NAPRAWDĘ dla Ciebie ważne? Kompletnie nie ma znaczenia, co robią czy myślą inni. Niemoc kwitnie, gdy próbujemy się wpasować, ale coś zgrzyta. Dopadło mnie to, gdy urządziliśmy w końcu nasze pierwsze mieszkanie. OK, dziwnie – czy nie powinnam odetchnąć, że wszystko poszło “zgodnie z planem”? Dopiero po kilku miesiącach uświadomiłam sobie, że ja wcale nie jestem taka pewna, że to “moje miejsce na ziemi” i przypomniałam sobie, że zawsze chciałam pomieszkać trochę za granicą!

Jedzenie, które daje energię, nie tylko kalorie. Choć producenci batoników opychają je jako te, które dają kopa, to trwa on krótko, a zaraz potem często przychodzi solidny zjazd. Podobny efekt czuję po zbyt słodkich lodach czy ciężkim jedzeniu typu pizza, coś smażonego czy mięso. Wtedy wystarczy już tylko się przyjrzeć, po czym czuje się kompletny spadek sił i wyeliminować to albo okroić porcję.

Czas z naturą. Wystarczy kilka dni uziemienia w czterech ścianach w trybie biuro-sklep-dom etc., a już ryzyko “zamulenia” niebezpiecznie rośnie. Tekst o ładowaniu baterii na dworze to żaden frazes, tylko czysta prawda! Pogoda kompletnie nie ma znaczenia, a opcja poodychania rześkim powietrzem i pooglądania kojącej zieleni jest zbawienna.

Czas z samym sobą. Każda mama wie, o czym piszę, gdy żyje w trybie “zawsze tam, gdzie ty” i jest asystowana absolutnie wszędzie 😉 Ale poza chwilą dla siebie baaardzo dużo doładowania daje chwila wsłuchania się w siebie. Brzmi metafizycznie, ale mam na myśli nie tylko czas z czytaniem czy słuchaniem czegoś, ale też taki na zastanowienie się – czego nam właściwie trzeba, jak się mamy, jak się czujemy, co by tu dalej z tym życiem zrobić i tak dalej. Sama odkryłam to stosunkowo późno, bo co rusz zagłuszałam swoje myśli audiobookami, książkami, podcastami i tak dalej, a teraz baaardzo dobrze mi robi choćby kwadrans spaceru w ciszy albo posiadówki z moim dziennikiem i przelanie sobie na papier tego, co u mnie jest grane. Polecam!

Sport. Ha! A jednak umiem Was jeszcze zaskoczyć, co? 🙂 Ogromnie ważny punkt! Po prostu elektrownia energii. Bajecznie odmula, czyści myśli z głupot, daje taką energię, że czasem aż szkoda iść spać. Jeśli myślisz, że nie jesteś “typem sportowca” to próbuj w delikatnych formach: aerial joga, taniec i tak dalej.

Zajawka. Ogromne, niewyczerpane źródło energii. Gdy przeczytam coś, co mnie kręci to aż ciężko mi usiedzieć w miejscu. Gdy myślę o wymarzonych zawodach, kompletnie nie kusi mnie opcja zalegnięcia przy Netflixie (co robiłabym bez wyrzutów, gdyby moją zajawką były filmy!). Jeśli jeszcze nie masz tego swojego CZEGOŚ, to nowy rok jest idealnym czasem, by to odkryć i regularnie się ładować.

Rozpieszczanie się. Zdrowy hedonizm nakręca do działania. Nie będę tu nawet wymieniać tysiąca możliwych opcji, bo je doskonale znasz. Może to mało polityczne, ale np. sobota kojarzyła mi się zawsze z dłuugim sprzątaniem i bez żalu to wycięłam; a sprzątamy w systemie dorywczym, czyli codziennie coś innego przez pół godziny po tym, jak padną dzieci. OK, jakim cudem przeszłam od hedonizmu do sprzątania? 😉 Rzecz w tym, żeby serwować sobie regularnie przeróżne drobne przyjemności, zamiast odkładać na nie wiadomo kiedy.

Nakręcanie drobiazgami. Dobrze jest tu wejść w tryb dziecka (mi łatwo mówić, bo z niego nie wyrosłam ;-)). Radocha z maleńkich rzeczy daje mnóstwo dobrej energii – swoją drogą proces nakręcania się daje nawet więcej przyjemności niż to, NA CO tak czekamy. Dając przykład: ciągle żyję w trybie cieszenia się na coś i odliczania do czegoś. Mój mąż śmieje się już z tekstu “nie mogę doczekać, aż…” 😉 To może być wypad na weekend, wyjście do nowego miejsca, fajny sposób na spędzenie wieczoru z dzieckiem, wypróbowanie czegoś nowego….aaa!

Próbowanie nowego. Odświeża i wyróżnia dni. Wspomnienie “tego czegoś” siedzi w nas jeszcze długo, bo jest wyjątkowe i uwalnia większą lub mniejszą ekscytację przez jeszcze jakiś czas. Rutyna to bezpieczeństwo, ale prawdziwą energię daje to, co jest trochę poza schematem.

Coś trochę szalonego. Na przykład coś, czego się trochę boisz. Coś, co Cię kusi, ale nie możesz się zebrać. Uwielbiam takie akcje i raz na jakiś czas wplatam je w swoje życie. W ciągu ostatniego roku przenieśliśmy się tu w 4msc ciąży z bliźniakami, skoczyliśmy na gigantycznej huśtawce nad kanionem Royal Gorge (znanym z najwyżej położonego mostu w USA), zrobiłam swój pierwszy Ironman 70.3 w Boulder trenując dosłownie z bliźniakami pod pachą ;-), spontanicznie wystartowałam w półmaratonie z okazji 7 miesiąca po porodzie, odezwałam się do założyciela Institute for the Psychology of Eating, aby na zasadzie barteru obniżył nieco wysokie czesne za kurs certyfikacyjny i kilka innych rzeczy, o których pisać tu nie będę 🙂 Świetna metoda, która działa!

Uznawanie emocji. O co chodzi? Nie duszę w sobie żadnych emocji – zwłaszcza tych złych. Widziałam wiele przypadków, kiedy takie coś kończyło się załamaniem psychicznym/dołkiem/poczuciem kompletnego niezrozumienia i generalną frustracją. Gdy jestem wściekła, smutna, zawiedziona – mówię o tym od razu, wyrzucam to z siebie, dochodzę do przyczyny i piszę albo idę pobiegać, żeby pozbyć się zbyt długiego kąpania w tym, co złe.

POCHŁANIACZE ENERGII

Myślenie. Wracanie po raz enty do tego, co było; analizowanie wzdłuż i wszerz i wkręcanie się, kto coś miał na myśli, gdy na nas spojrzał w ten DZIWNY sposób. Wyciąganie wniosków – pewnie; ale zbytnie kminienie rzeczy, które nie mają większego znaczenia potrafi ogromnie wysysać energię i paraliżować przed tym, co toczy się tu i teraz lub może potoczyć się lada moment.

Zazdrość i porównywanie. Zwykle to przekleństwo – chyba, ze naprawdę panujemy nad sytuacją i obserwowanie innych podkręca do działania, zamiast zawieszać w próżni i poczuciu, że jesteśmy do kitu i do tyłu. Mocno polecam odlajkowanie bez żalu tych, którzy ciągną w dół lub psują humor. Zrobiłam to z kilkoma osobami, które teoretycznie mnie “inspirowały”, a w praktyce dobijały 🙂 Wiem, że jestem na innym etapie życia niż one i szukanie między nami różnic kompletnie wybijało mnie z rytmu. Jeśli się wahasz, zrób takie czystki choć na kilka dni. Tęsknisz? Wystarczy jedno kliknięcie, żeby to zmienić, a może na tym rozstaniu mocno skorzysta Twoja energia.

Niewygodna rutyna. Jeśli Twoja codzienność Ci nie pasuje, to regularnie będzie zabierała życiowe siły. Na dodatek im dalej w las, tym gorzej, bo dochodzi myśl, że ZNOWU, po raz enty, coś się dzieje, a Ty tego tak bardzo nie znosisz…Czasem maleńkie zmiany robią w tej materii cuda. Nowy rok to dobry czas, żeby tu pomajstrować albo…zrobić prawdziwą rewolucję 🙂

To, co nie do zmiany. To niby takie oczywiste, ale…czy nie jest tak, że często przeklinamy pogodę, polityków, kolejki w marketach. Kompletnie szkoda pary. W kolejce można posłuchać czegoś dobrego, a biegać da się w każdą pogodę. Polityków taktycznie pominę 😉

Dziwne relacje. Masz koło siebie jakiegoś energetycznego wampira lub kogoś, kto zdaje się czerpać radość z tego, by zatruwać Tobie codzienność? Kogoś, kto wciąż Cię podkopuje, umniejsza Twoje osiągnięcia, do przegięcia zazdrości? Wytrzymanie w takich układach ma swoją cenę w energetycznej walucie.

Planowanie. Nadmierne. Gdy na moim 1 roku studiów profesor zarządzania zapytał, kto ma ze sobą kalendarz i opracowany plan dnia, było nas tylko kilkoro na całą aulę i zgarnęliśmy w nagrodę profesorkie dzieło w tym temacie 🙂 Kiedyś planowanie było uznawane za po prostu nudne, dziś robi się wręcz modne, a te wszystkie cuda: aplikacje, notatniki, kalendarze, planery, ach – można by tak planować w nieskończoność. I tu jest właśnie pułapka, bo nagle okazuje się, że nic nie rusza do przodu, bo my dalej przepisujemy listy, kolorujemy punkty i robimy podsumowania podsumowań. Żeby nie było: mam do tego kompletną słabość i pomaga mi myślenie o MASSIVE, a nie passive action. W pewnym momencie trzeba tę grubą krechę zrobić, zaplanować być może mniej efektownie wizualnie, a nawet po łebkach, ale ruszyć z tematami do przodu.

Zamulacze. Na czele z TV i internetem. Tak już jest, że oglądanie tego, co akurat nam jest losowo podane miesza w głowie i zniechęca do robienia czegokolwiek. Wycinka to najlepszy sposób, może niekoniecznie do zera, bo takie mamy czasy, a sieć to prawdziwa kopalnia złota. Dobrze jednak robi wycinanie stron/kontaktów/programów, które odbierają nam siły i zwyczajnie zamulają. TV nie mam od lat i ojakmiztymdobrze, a co do sieci – tutaj ciągle się uczę 😉 Ale po mocnej selekcji obserwowanych stron i kont oraz czytanych serwisów jest mi lżej i mam więcej powera na swoje rzeczy, zamiast patrzenia na to, co zrobił ktoś inny. Służy!

Niech ten 2020 będzie dla Ciebie prawdziwą bombą energetyczną, a wtedy ta krótka doba przestanie mieć aż takie znaczenie. Czego sobie i Wam mocno życzę!

2 wyświetlenia

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

WYSZŁAM NA MIASTO, a tam życie

….w pępku Wwy. Sobie tętni. Idę środkiem, jak w bańce, jak w bajce, niewidzialna. Adidasy nie brzmią na tym zgrzanym chodniku, jak powinny, nie ma stuk-stuk-stukstukstuk. W tej trattorii na rogu włosk

bottom of page