SZYBKIE CZYTANIE – jak w miesiąc przyspieszyłam o 40%?
Jeśli kolumna książek na Twojej nocnej szafce rośnie tak szybko, jak żal z braku czasu na czytanie, jest jedno wyjście. A właściwie kilka, ale dziś opowiem o takim dla zachłannych. Wystarczy przyspieszyć. Tylko JAK?
Gdzieś usłyszałam, że doba nie jest jak balon, tylko słoik. Możemy się wściekać, ale wszystkiego do niego nie wciśniemy!
To jeden z wielkich prezentów, które dostałam cztery lata temu, gdy z przytupem przyszła na świat moja Hajnidka. Wcześniej ziewałam nad słowem “efektywność”, robiłam dużo, ale uważałam się za hiperzajętą i niemającąnanicczasu.
Jakimś cudem okazało się, że do tego dobowego słoika da się upakować jeszcze więcej. Nawet takiej pseudo-specjalistce od przetworów, jak ja 🙂
MAŁY PROLOG
Powiesz, że nie masz czasu na czytanie? Nie wierzę! Może nie masz tyle, ile by Ci się marzyło. Ale starczy 15-30min dziennie. Takimi małymi “kęsami” połkniesz kolejne książki, ani się obejrzysz. Jeśli uważasz, że tyle TEŻ nie masz, polecam apkę typu RescueTime, która bezlitośnie pokaże, ile czasu spędzasz w sieci 🙂
Od kilku lat czytam średnio jedną książkę tygodniowo. Teraz, w ciąży, trzy.
Chcesz wyrwać czas na książki bez zmian w technice czytania? Tutaj opisywałam swoje sposoby dopasowane do macierzyńskiej rzeczywistości.
Mimo to mój stosik książek kwitnie, kolejka na czytniku się wydłuża, a ciążowy brzuch rośnie, zapowiadając bezlitosne skurczenie dobowego słoika. Postanowiłam więc przetestować techniki szybkiego czytania. Dla siebie i dla Was – w końcu blog jest dla tych, którzy chcą łączyć pasje z rodzicielstwem 🙂
SZYBKO = BYLE JAK?
Nie! A czasem wręcz przeciwnie.
Znasz to? Chcesz poczytać. Rozkładasz się wygodnie na sofie, ale myśli co chwilę odpływają. Uh, chyba straciłeś wątek. Cofasz się o kilka linijek. Do głowy wpadają myśli o czymś kompletnie innym.
To dlatego, że czasem czytasz zbyt wolno. Twój mózg jest…niewystarczająco obciążony. Nie skupiasz się, a w efekcie z porządnego czytania nici. Paradoksalnie rozumiesz coraz mniej!
CO ZROBIŁAM W MIESIĄC?
Opowiem Ci krok po kroku, co zmieniłam. Miesiąc to dopiero początek i żadna ze mnie specjalistka od szybkiego czytania, ale lada moment wybiję się pewnie z rutyny “treningowej” i chcę się z Tobą podzielić tak na świeżo, przed porodem, co można w tym temacie wykręcić.
EFEKT: po miesiącu poprawiłam tempo z ok. 350 słów/ minutę do ok. 500.
KROK 1. SPRAWDZIŁAM AKTUALNE TEMPO.
Wybrałam dowolny tekst, wkleiłam go do Worda, który pokazał mi ilość słów i włączyłam stoper. Czytałam swoim naturalnym tempem – na tyle, żeby tekst rozumieć. Po przeczytaniu podzieliłam ilość słów przez minuty.
przykład: słów w tekście: 650 czas: 2minuty 25 sekund Twój wynik: 650:2,42=267 słów/minutę
Średnie tempo czytania to podobno ok. 150-25o snm.
KROK 2. POKOPAŁAM W SIECI.
Przeleciałam po kilku stronach o szybkim czytaniu, znalazłam parę kursów stacjonarnych, online oraz książek. Z tych ostatnich mogę Ci polecić “Rzuć na to okiem. Rewelacyjne sposoby na szybkie czytanie” Pawła Rudzkiego (ok. 30 PLN).
KROK 3. DOWIEDZIAŁAM SIĘ, CO SPOWALNIA CZYTANIE.
Jest kilka takich klasyków.
BRAK KONCENTRACJI. O tym pisałam już wcześniej. Gdy myślisz o niebieskich migdałach, tempo zmienia się w żółwie. I w drugą stronę: gdy masz zbyt wolne tempo…zaczynasz myśleć o niebieskich migdałach.
COFANIE SIĘ. Regresja to zjawisko, które wynika głównie z powyższego. Czytasz, ale co rusz zawracasz do tego, co już było. Para w gwizdek!
FONETYZACJA. Ogromny wróg szybkiego czytania. To wtedy, gdy czytając mimowolnie ruszasz ustami lub “czytasz w myślach” – Twój wewnętrzny głos wymawia słowa. Okrutny spowalniacz, bo wymawianie, nawet bezgłośnie, hamuje oczy, które są zdolne dużo szybciej przemknąć po tekście. Są też osoby, które podczas czytania ruszają nie tylko gałkami ocznymi, ale też…całą głową! To taki nawyk, który najlepiej ubić “od zaraz” 🙂
FIKSACJA. To “postoje”, które robisz podczas czytania. Gdy jest ich zbyt wiele, ograniczasz tempo, ale też obniżasz rozumienie. Szkoła dawno za nami; nasze możliwości są dużo większe i fiksacja na co drugim słowie nie jest nam potrzeba do sklejenia, co się w tekście dzieje.
POZYCJA. Jasne, że książka jest często elementem kompletnego relaksu. Trzeba to tylko wyważyć. Jeśli masz super miękki fotel, w którym z automatu zamykają Ci się oczy, lepiej od razu przenieś się na choćby twardszą kanapę lub zmień pozycję. Ważne jest jeszcze, jaką książkę czytasz. Te rozwojowe, które mają mnie czegoś nauczyć czytam prawie wyłącznie siedząc na twardym krześle, przy stole, który robi mi za biurko. Gdy przenoszę się z nimi na fotel, od razu spowalniam, a nawet odpływam 🙂
KROK 4. ZABLOKOWAŁAM CZAS NA ĆWICZENIA.
Wiedziałam już, że trzeba będzie co nieco potrenować, a regularność, jak i w sporcie, robi tu robotę. Zablokowałam sobie min. 30 min dziennie na trening szybkiego czytania. Ta systematyczność jest BARDZO ważna!
KONCENTROWAŁAM SIĘ. Czyli: mała śpi, mąż nie gra na gitarze, a zegarek nie wskazuje na jakąś barbarzyńską porę, kiedy to mało co wchodzi już do głowy.
GIMNASTYKOWAŁAM OCZY. Krótko, minutę-dwie. Patrzyłam na boki, w górę i w dół, po skosie; kręciłam ósemki. Przy zamkniętych i otwartych oczach.
ROBIŁAM ĆWICZENIA NA POLE WIDZENIA. Im szersze, tym mniejsza “fiksacja” na tekście. Zaawansowane osoby zatrzymują się na jednej linijce max. 2-3 razy. Poszerzanie pola widzenia pozwala szybciej śmigać po słowach, bo łapiemy wtedy wzrokiem dużo większy fragment tekstu.
Przykładowe ćwiczenia to tzw. piramidy (patrzysz tylko na środek i obejmujesz wzrokiem coraz większą ilość tekstu). Te, które ćwiczyłam były większe i potem po kilka sylab/cyfr. Można narysować je nawet samemu na kartce A4.
źródło: MindPace.pl
Drugie: tablice Schultza. Patrzysz w środek, a celem jest wyszukanie cyfr od najmniejszej do największej.
źródło: tablica.pl
CZYTAŁAM ZE WSKAŹNIKIEM I BEZ FONETYZACJI. I to już właściwie ostatni krok.
Brałam dowolną książkę, którą właśnie czytam (ale po polsku – po angielsku tempo mimowolnie mi spadało, bo nie mam biegłości native speakera). Podpierałam ją czymś, żeby była pod kątem ok. 45 stopni i czytałam ją, przesuwając linijka po linijce kolorowym długopisem. Zamkniętym 😉 To ćwiczenie niesamowicie pomaga w “przebieganiu” po tekście, nadaje rytm i pozwala unikać regresji.
A co do sposobu na fonetyzację, a raczej jej brak – znalazłam ich w sieci kilka: żucie gumy, trzymanie języka między zębami (dosłownie!), wymawianie pojedynczych sylab lub alfabetu w myślach, żeby zagłuszyć wewnętrzne czytanie. Mi najlepiej sprawdziło się odliczanie od 1 do 10. I tak w kółko. Niesamowite, że w ten sposób czyta się dużo szybciej!
KUPIŁAM KURS ONLINE. Jako, że zależało mi na czasie, postanowiłam się zdopingować i w połowie swojej nauki kupiłam kurs Doroty Filipiuk “Czytaj jak geniusz”. To 5 mini-lekcji szybkiego czytania, 7 lekcji efektywnego czytania (np. o tym, jak robić notatki) i 30 praktycznych modułów z ćwiczeniami.
Plusy? Zbiera całość informacji w prosty sposób i ułatwia naukę: na każdy dzień mamy gotowy zestaw do gimnastyki, kilka tablic, ćwiczenia na koncentrację, tekst do przeczytania.
Minus? Cena to 200 PLN, więc jeśli nie masz ochoty inwestować, a nie chcesz też szukać rozdrobnionych informacji w sieci, książka “Rzuć na to okiem” też zdecydowanie da radę.
Gdybym miała ocenić, które z tych metod dały mi najwięcej, to powiedziałabym, że wskaźnik i “liczenie w głowie”/zagłuszanie fonetyzacji.
MAŁY EPILOG
Możliwe, że myślisz coś w stylu “za dużo z tym bujania się” albo “nie mam czasu na książki, a co dopiero na jakieś dziwne ćwiczenia”.
Namawiać nie będę 🙂 Ale jestem bardzo przyjemnie zaskoczona, jak tak niewielka inwestycja czasu i pieniędzy przełożyła się na efekty. Niecały miesiąc i skok z 350 snm do 500 to ponad 40%! A wiem, że jeśli będę dalej ćwiczyła, tempo podskoczy.
I jeszcze jedno: to nie tak, że teraz wszystkie książki czytam usztywniona na twardym krześle, ze wskaźnikiem i w 100% skoncentrowana. Są i takie, którymi się delektuję w ciemnościach, przed zaśnięciem i wtedy kompletnie nie dbam o jakąkolwiek technikę szybkiego przemykania po tekście.
Po tej miesięcznej przygodzie wiem na pewno, że ciąg dalszy nastąpi. Życie jest za krótkie, a genialnych książek zbyt dużo!
Co o tym myślisz? Spróbujesz? 🙂
Ostatnie posty
Zobacz wszystkieMasz 5 minut? A ja propozycję, jak możesz je wykorzystać nie w 100%, ale z nawiązką 😀 Byłam tak zakręcona, że nie zdążyłam zapisać się...
Comments