top of page

CZERWONY ŚMIEĆ W BURYM MIEŚCIE

Tania, lekka i czerwona, leciała nad przygnębionym miastem. Wbiłam w nią wzrok.

Z nastego piętra w centrum stolicy widać tak wszystko, że aż nic. Stukasz szpilkami ponad dachami brzydkich, ładnych, ale zawsze drogich budynków. Widzisz z bliska chmury i mgłę, choć nigdy nie bujasz w obłokach. Dziś też nie bujałam, ale ta czerwona latawica mnie wkręciła.

Ktoś dziś pociągnął warszawską panoramę szarym filtrem, depresyjnie. Niby jeśli gdzieś się dużo dzieje, no to tu. Wiesz, duży ruch, wysokie czynsze, zdziersko droga kawa.

Bla, bla, a ona sobie leci, czerwona reklamówka, najtańsza i nieekologiczna, i jest ponad to wszystko, co modne, kosztowne i znane. Leci nadmuchana wiatrem, mąci ten bury i zlanywjednokrajobraz. Deszcz jej nie dobija, bo się wciąż wznosi, aż mi znika z oczu. Może skończy tam, gdzie piesek na hel, za którym moja mała tak szlochała nad Bałtykiem, gdy jej uciekł.

Odprowadzam ją wzrokiem, czerwoną reklamówkę, przy czym biorę pod uwagę, że lekko oszalałam 😉 I pisząc o niej, chciałam Ciebie (i siebie) zapytać…

CZY MASZ CZASEM ODWAGĘ SIĘ WYRÓŻNIĆ?

…bo ochotę pewnie tak. Zrobić coś, choć wiesz, że inni będą z Ciebie po prostu cedzić… Powiedzieć coś, co serio myślisz i wystawić się na strzał, świadomie. Uwolnić z siebie prawdę, zamiast odpowiadać bezpiecznie, „politycznie”.

„Ja też tak myślę” – a przecież g***** prawda! „OK, niech tak będzie…” – choć słyszysz, jak w środku wszystko Ci buzuje i wrzeszczy, żebyś się nie zgadzał.

WYRÓŻNIANIE SIĘ SŁOWAMI

Masz czasem wrażenie, że Twoje nietypowe opinie są zakopane jakoś głębiej i ciężej je ujawnić? Nie wiem, jak działa odwaga, ale na pewno wybiórczo. Weź mnie za cykora, pocieszam się, że świadomego…

Ale wolę się często przymknąć, choć słowa czekają, ukulane, na języku. Ale nie powiem ich, NIE POWIEM, czasem nie powiem, bo domyślam się, jaką by to wzbudziło reakcję, jaki dałoby wzrok innych, po co mi to. Już tyle razy to miałam, powiedziałam, żałowałam. Podwijam więc ogonek, zbieram myśli do kieszeni, nic mi nie będzie.

Te słowa, niewypowiedziane, mogłyby być niepopularne, naiwne, wulgarne, doesn’t matter. Niewypowiedziane słowa to tylko (i aż) MYŚLI.

A może nie ma co być takim zachłannym i lepiej się nimi podzielić? Nawet, jeśli są „dziwne”….widać Ty też taki jesteś 😉 Chyba lepiej to światu pokazać, niż obsesyjnie ukrywać.

WYRÓŻNIANIE SIĘ ZACHOWANIEM

Co Cię blokuje przed robieniem tego, na co masz wieeeelką ochotę? (Jeśli sumienie, to może lepiej mu zaufaj!). Ale wstyd, konwenanse, strach, to jakieś pieprzone blokery, które chcą zepsuć zabawę, potrzebę zrobienia czegoś innego. Jasne, że to ściągnie na siebie uwagę, jak ta głupia reklamówka, jedyna czerwona na szarym tle Warszawy. Taka cena za odwagę.

Ile razy chciałaś tańczyć na stole, jak nastolatka, choćby bez kropli alkoholu? Ile razy udawałeś w swoim męskim towarzystwie, że nie podoba ci się jakaś ONA tylko dlatego, że IM się ona kompletnie nie podoba? Ile razy, jeszcze w szkole, znałeś odpowiedź, ale nie zgłaszałeś się, bo nikt inny tego nie robił?

Daję sobie czasem luz. Skoro nikogo nie skrzywdzę, a siebie uszczęśliwię, to mam gdzieś, że robię coś „dziwnego”. Święte prawo bycia sobą, do tego modne.

WYRÓŻNIANIE SIĘ DNI

Śmieć-hipnotyzer znika mi z oczu. Pewnie ciśnie tam, gdzie lampion puszczony na weselu, balon wyślizgnięty z małej rączki.

Miasto znów jest tylko szarobure i nie robi żadnego wrażenia, nawet Pałac Kultury na wyciągnięcie ręki, beżowy słupek.

Rutyna ściąga kolory ze wszystkiego.

Centrum stolicy widziane po raz pierwszy aż przytłacza; widziane codziennie – nudzi tak, że człowieka inspiruje nawet czerwona reklamówka. Wyrwała się. Czasem też bym tak chciała, bo ta powtarzalność umie dobić. Nawet dobry trening, powtarzany enty raz, już tak nie cieszy. Dobra knajpa, ale wciąż ta sama, dobry dzień, ale skopiowany, tak nie cieszy.

A to takie zbawienne, żeby wrzasnąć, tupnąć, wstrząsnąć tą dzienną rutyną i urozmaicać. Znaleźć sobie coś nowego, ugotować coś innego, poznać kogoś, wyjść w tygodniu na miasto, zajrzeć do małego kina, zamiast multikina, zrobić z dzieckiem robaki z modeliny, zamiast włączać bajkę, zamówić jedzenie, zamiast znów stać nad parującym garnkiem, odezwać się do nieznajomego, mieszać, zmieniać, szukać, komplikować i nie zadowalać się tym bezpieczeństwem.

Wyróżniać dzień, żeby nie był świstaka.  

*

OK, dość rozkmin, okropnie chaotycznych. Nie przeczytam tego nawet, bo bym pewnie skasowała 🙂 Te i wszystkie inne słowa na blogu są częścią mojej autoterapii.

W podstawówce lubiłam czytać na korytarzu między lekcjami, ale przestałam, obśmiewana przez dzieciaki.

Na wfie przebiegłam 60m jakoś całkiem szybko, bo nauczyciel pokalkulował i ogłosił, że nie wypchnie na zawody. Ale mnie to sparaliżowało…Na eliminacjach SPECJALNIE zwolniłam, żeby tylko czasem mnie gdzieś nie wystawił, absolutnie!!

Jako nastolatka z zaburzeniami odżywiania wpadłam w taką obsesję, że byłam na granicy zdrowia psychicznego. Za wszelką cenę chciałam się dopasować wyglądem do najszczuplejszych koleżanek.

Takich kwiatków mogłabym zebrać całe mnóstwo. Wyróżnianie się jest niebezpieczne.

Siatka odleciała w niebo, ja wróciłam na ziemię.

Wieczorem wciągnęłam kolorowe legginsy do biegania, które dają po oczach, choć z przyzwyczajenia z dawnych lat głównie latam w czarnych. A gdy wróciłam, zmarzniętymi palcami kliknęłam „zapisz się” tam, gdzie już dawno kliknąć chciałam.

Boję się jak ja z podstawówki – wystawienia się na strzał i to jeszcze za pieniądze 😉

Tak mi ten czerwony śmieć w burym mieście przypomniał, że czasem dobrze się wystawić i wyróżnić. Ściągnąć na siebie spojrzenia i krytykę. Dodać kolorów i w ogóle trochę odlecieć. Podobno miło jest żyć na petardzie 🙂

Wbrew pozorom jest to dla mnie mocno osobisty wpis. Jeśli coś Ci przypomniał albo do czegoś zainspirował – daj znać 🙂 Uwielbiam te Wasze małe historie!

3 wyświetlenia

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

WYSZŁAM NA MIASTO, a tam życie

….w pępku Wwy. Sobie tętni. Idę środkiem, jak w bańce, jak w bajce, niewidzialna. Adidasy nie brzmią na tym zgrzanym chodniku, jak powinny, nie ma stuk-stuk-stukstukstuk. W tej trattorii na rogu włosk

ROZWAŻNA CZY ODWAŻNA? List do dziewczynek.

Wsunęła stopy w buty i poleciała nosem prosto w dywan. – Mamo! Są złączone, złączone, złą…… – rozpacz razy milion. Wybiegłam jak z kadru słabej komedii, z nożyczkami w jednej ręce, tuszem w drugiej.

bottom of page