top of page

BUNT DWULATKA…gadka-szmatka.

MAMAAAAA!

Trochę dziś pokrzyczałam w tym sklepie, prawda? Głośno chyba. Zrobiłam hałas. Wiem, bo ten pan z chłopcem się obrócił i tak popatrzył. Wybierali hulajnogę. Ja też chciałam hulajnogę!

Powiedziałaś, że mam w domu. Więc chciałam iść do domu. Powiedziałaś, że jeszcze chwilkę i czegoś szukamy. No to tupałam. Nie wiem, co to chwilka. Jest dzisiaj, wczoraj i jutlo. Które to chwilka? Gdzie jest moja hulajnoga? Chłopiec jedzie na swojej i się cieszy. Ja TEŻ chcę hulajnogę!

Na haczykach wisiały kolorowe podstawki. Moja hulajnoga ma takie same! Stanęłam wysoko na palcach i zdjęłam jedną. Moja ulubiona! Zawołałam ci, że lubię zielony, a ty śmiałaś się, że to czerwony. Położyłam na ziemi i stanęłam. – Nie działa, mamooo! Odwróciłaś się i zawołałaś, że nie wolno i popsuję. Nie lubię, kiedy coś jest zepsute. Zrobiło mi się baaardzo źle. Chciałam moją hulajnogę i żeby ta „jeszcze chwilka” już przyszła. – AAAA!! Mamaaaa!!!!

Złapałaś mnie za rękę i powiedziałaś, że lecimy do kasy. Szybko, szybko! Biegłam koło ciebie i to było supel. Często robimy coś szybko.

Mówisz tak: „Kochanie, ubieraj szybko butki!” „Szybko, wychodzimy z domu” „Chodź szybciutko, jedzie auto!”

Po drodze złapałam fajne rzeczy: mapę Mazur, butelkę z soczkiem (powiedziałaś, że to taki izotonik, a ja na to, że nie lozumiem) i latarkę. Lubię oglądać nowe rzeczy. I lubię soczki.

– Odłóż to, kochanie. Nie potrzebujemy mapy i latarki. Sok masz w domu. Moje skarby trafiły na półkę. Popłakałam się. – Nienienieeee! Ja ciem soczek!!! – krzyczałam i machałam rękami.

Chciałam hulajnogę albo chociaż podstawkę. Do domu chciałam. Soczek. Mapę. I latarkę.

Chciałam bardzo dużo rzeczy. Dobrze, że chociaż dałaś mi zapłacić kartą za zakupy!

Złapałam za siatkę z rzeczami, które kupiłaś. – Misiu, to ciężkie, mama poniesie. Aaaaa!

Podniosłaś mnie i posadziłaś wysoko. Hoppa! – Jest jesień i wieje wiatr. Trzeba zapinać kurteczkę. No to lecimy do domu! – powiedziałaś i szybko mnie ubrałaś. A twoja kurtka była rozpięta i wcale nie miałaś czapki. Zdjęłam swoją i potrząsnęłam głową. – Mama, no zapnij kultkę! Jest jesień i wieje wiatl.

W aucie byłam już serio zła. Nie lubię jeździć autem. Siedzieć tak przypięta. Hulajnogi nigdzie nie było. – Jest noc – powiedziałam – chcę czekoladę!! Zadzwoniła babcia. Odezwała się w głośnikach. – Babcia, nie ma ciekolady!! – poskarżyłam się. Babcia rozumie takie rzeczy. Nigdy mi nie mówi, że „potem” albo „to niezdrowe”! Obiecała, że kupimy czekoladę, jak przyjadę. Zrobiło mi się trochę lepiej.

Po chwili byłyśmy w garażu. – Mamaaa! Uważaj!! – zawołałam Ci, jak parkowałaś. Siedzę tyłem i nie lubię, jak jedziemy na tym wstecznym. To takie dziwne. Chyba się trochę boję.

W domu chciałam bardzo dużo rzeczy. Nie mogłam się zdecydować! Tak już mam. Kolacja, mamo! Piciu. Helbatę chciałam. Gdzie jest lala? Będę układać puzzle. Nie chcę kolacji!! Chcę mleko, zrobię sama. Daj, daj, ja sama naleję wodę. Mamaaa! …i tak dalej.

Na dobranoc czytałyśmy o Martynce. Moja ulubiona. Mówisz, że wczoraj mój ulubiony był Bambi. – Wczolaj? Nadinka nie lozumie. Hulajnogę chciałam! – Misiu, mama jest dzisiaj trochę zmęczona. Idziemy spać, okej?

No dobla. Zgasiłaś światło, a ja przytuliłam kocyk, pieska, drugiego pieska, bajkę o Martynce i szczoteczkę do zębów. Kilka razy patrzyłam, czy śpisz, ale miałaś otwarte oczy i nawet się nie położyłaś na poduszce. – Śpij, mamusia. Jest noc! – powiedziałam i dostałam takieeego buziaka.

Zieeeew…. (A wiesz… Codziennie słyszę słowa, których jeszcze nie znam. – Mamaa! Co to lobi hałas? – To mikser. Mama miksuje. – Nie lozumiem.

Wszystko mnie ­­­­­interesuje. Jak to działa? Co się stanie, jak nacisnę, podniosę albo przegryzę zębami? Nie umiem po prostu iść, wiesz mama? Chcę potrząsać tym koszem na śmieci i zobaczyć, czy się będzie ruszał! Chcę sprawdzić, czy trawa jest mokra. Chcę pogłaskać tego pieska, przecież wiesz, że to mój ulubiony! Chcę ugryźć Franka i pękać ze śmiechu, gdy będzie piszczał. Ha!

Mam dużo pomysłów i one są ważne. TERAZ. Twoje „jutro” czy „potem” mi nic nie mówią. Nic na to nie poradzę, że właśnie TERAZ chcę policzyć te kamienie, co leżą koło bloku. – Laz, dwa, trzy, osiem… No i pomyśl, może znajdę ślimaka?? To mój ulubiony!

Czasem tupię i krzyczę, bo mi źle i nie rozumiem, czemu. Wszystko się zmienia. I się zmienia szybko. Wczoraj było lato, dzisiaj jesień. Wczoraj byłam w domu, dzisiaj w żłobku. Wczoraj była burza, dzisiaj nie ma. Wczoraj się głośno śmiałam, a dzisiaj jeszcze głośniej płaczę!

A najgłośniej płaczę zawsze przy tobie. I najmocniej złoszczę się na ciebie. I najgłośniej cię będę wołać, gdy upadnę. I najmocniej cię przytulę, gdy zobaczę pająka)


Zieeeeew….. – Mama, ja nie ciem spać. Chciałam…eee…jeździć na hulajnodze, no naplawdę. – Coś mi się zdaje, że jesteś zmęczona. Śpiiiiij. – NIE!

I zasnęłam.

*** A ty pamiętasz, jak to jest mieć 2 lata? Świat się zdaje ogromny, choć jakoś mieści się w piaskownicy. Emocje bombardują z każdej strony. Trzeba wtedy tupać, krzyczeć czy rzucić się na podłogę. Też bym się pewnie rzuciła. A Ty nie?

Bunt 2latka…to taka gadka-szmatka. Tu się rodzi charakter. A o tym, że się zwykle rodzi w bólach, większość z Was wie przecież doskonale! 🙂

2 wyświetlenia

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

KOLORY COLORADO #11. Ciąża w USA.

Dziki Zachód czy american dream? Kolejna odsłona amerykańskiej rzeczywistości. Tym razem będzie lekko bezwstydnie, bo zabieram Was po gabinetach, szpitalach i, o zgrozo, do wnętrza koperty z rachunkie

bottom of page