SHARE WEEK – kiedy nie śpię, czytam blogi!
Rozciągam łydki na późnowieczornych schodkach osiedla i oglądam kolaż z okien, w których widać różne życia. Dziewczyna tańczy, powtarza krok po raz enty. Gdy z trudem odrywam od niej wzrok, widzę faceta, który pisze coś z nosem tuż przy kartce. Tam na górze się całują i przed dalszym show zasłaniają przytomnie rolety. Wszystko poza tym to okna ciemne lub migające od TV. Słyszę czasem, że trenowanie to taakie wyzwanie…a myślę, że dużo większym jest odpalanie co wieczór filmu, zasłużone wyciągnięcie nóg na sofie i beztroskie nicnierobienie po dniu pełnym pędu. Jak to zrobić, gdy w necie czeka tyle blogów, pomysłów, słów? Do zakopania…!
SHARE WEEK
To pomysł Andrzeja Tucholskiego na wspólne przeczesanie sieci i wyłowienie perełek. Przez tydzień twórcy polegają twórców, co w finale daje plebiscyt pewnej jakości – tego, jak dawny bloger (youtuber, podcaster) wpływa na innych.
Ta szósta edycja akcji jest moją pierwszą. Wychylam nos do trochę nieznanego mi świata; bo wiecie co? Uświadomiłam sobie, że nie zna i nie czyta mnie prawie żaden bloger 🙂 Za to ja śledzę ich po cichu i na pęczki. Moi ulubieńcy to ci, którzy kochają słowa – nie tylko za ich przekaz, ale też brzmienie.
U niej wszystko do siebie pasuje. Mat na zdjęciach z plamą rudych włosów, słowa, które gładko przebiegają przez głowę, choć mają dużą wartość. Ciężkawy styl, pod którym kryje się charakter. Mało cukru. Mnóstwo klimatu. Nie mogłaby mieszkać gdzie indziej; Londyn się zgadza idealnie! Uwielbiam ten niezobowiązujący, niby leniwy lifestyle. Czytając jestem gdzieś trzy ulice dalej, wiatr wyrywa mi tanią parasolkę i zmienia mnie w nieuczesaną, niepewną siebie dziewczynę. Tylko, że u Riennyhery nie ma w tym nic złego. Nie dlatego, że jest nieczesana, bo NIE, nie! Dlatego, że niepewność jest u niej dozwolona. I złe myśli, czasami. Ale zawsze są zgrabne ukulane i za to je i ją uwielbiam!
Inny świat, choć niby prosty, znajomy, rodzinny. Tym klimatem nie da się nie przesiąknąć. Boskie zdjęcia (koniecznie uzupełnijcie czytanie bloga instagramem!), mnóstwo uczuć w spokojnych słowach, takich do relaksu, poduszki, kąpieli przy świecach, machania nogami przy kominku. Najwyższa jakość rodzinnego życia, jej dom to taka oaza miłości i piękna, że to się czuje nawet będąc średniosentymentalną osobą, tak jak ja.
Uwielbiam tu zaglądać po oddech i zachwyt; nad tymi kolorami, kompozycją zdjęć, doborem słów tak, żeby głaskały, naturalnością i ciepłym stylem. Coś pięknego.
Niby słabe, żeby do plebiscytu zgłaszać jego autora, ale regulamin na ten temat ani mru-mru. A że miało być o tych wpływowych i robiących wrażenie…
Andrzej działa na mnie czasem jak koło ratunkowe w Słonecznym Patrolu. Gdy kolejny raz wątpię w ten cały, przeklęty content marketing, budowanie treści, dopieszczanie słówek; gdy mam ochotę przejść na pisanie czysto praktyczne, konkretne i takie, jak na blogu biegowym “być powinno” – wstukuję jego adres z palca, wchodzę na losową stronę z archiwum i nawet nie wiem, kiedy – znów oddycham. Wraca mi wiara, że mogę pisać tak, jak czuję, bo gdzieś są ludzie o podobnej wrażliwości. I znów mogę płynąć, bez wspomagania.
Znajdziecie u niego świetną jakość podlaną nocną kawą; ciekawość świata i osobowość. To ten typ, z którym idziesz na imprezie na zewnątrz, by zamienić kilka słów poza dudniącą muzyką, a potem rozmowa jest taka dwuwymiarowa; mądra i zabawna, że nie zauważasz gęsiej skórki z zimna, a znajomi dobijają się na komórkę chcąc zapytać gdzie, do jasnej cholery, się podziałaś. Jeśli nie znasz – koniecznie nadrabiaj. Ten gość nie wie (i właśnie się dowie 🙂 ) że robiłam zamach na mojego bloga x razy i wielu przypadkach uratowało mnie właśnie to, co siedzi pod jego domeną. Lepszego wpływu nie umiem sobie wyobrazić!
*
…a przynajmniej nie dziś; będąc kilka godzin od walki o półmaratońską życiówkę. Podmieniam w głowie słowa na cyfry; zakopię się w świeżej pościeli z książką i niezmęczonymi nogami, a między jednym a drugim zdaniem będę myśleć ze spokojem o niespokojnym tempie na jutro.
Nie śpię przez blogowanie!
Jakie blogi czytasz, poza RwM, za co masz u mnie miętę i brownie z buraka? 😉
Comments