JAK ZACZĄĆ BIEGAĆ, gdy motywacji brak?
Zaktualizowano: 4 sty
Jeśli uznamy, że bieganie to gra, mam zażalenie do jej reguł. Bo one żyją podwójnym życiem. Coś się tu ostro rozjechało.
Zobacz: chcesz zacząć. Imponuje Ci aura kumpeli, którą wciągnęły kilometry. Przyciąga Cię obietnica podkręconej kondycji i widocznych efektów. Perspektywa chwili wyłącznie dla siebie i zwiania codzienności, choć na chwilę.
Zaparkujmy na razie Twój powód. Grunt, że jest. Chcesz stanąć na starcie, podjąć wyzwanie i w to bieganie zagrać, a potem tak w tym trwać. Wyczulasz się więc na porady, bierzesz je do siebie. Google podłapuje temat i dyskretnie Ci podsuwa pod palce teksty o tym, czego potrzebujesz, by to bieganie odpalić.
I z miejsca wjeżdża ona: Motywacja. Nikt nie widział, każdy słyszał. Ma świetny PR. Im jej więcej, tym lepiej.
Jeśli więc słowo się rzekło i chcesz stanąć na starcie gry pt. „początki biegania”, potrzebujesz tę Motywację lepiej namierzyć i przekonać cwaniarę, żeby przykleiła się do Ciebie na dobre i złe.
Wiesz, o czym myślę? 🙂 Widzisz to?
Trochę mnie już ta M drażni. Bloguję parę lat, biegam naście i jakoś się tak przyjęło, że ludzie lubią w trakcie rozmowy ze mną o to bieganie zahaczyć. Znam setki Historii Niebiegania i większość, poza niejasnego pochodzenia problemami z kolanami, sprowadza się do nieodnalezienia tej sławetnej motywacji.
„Ja to nie mam takiej motywacji”. „Nie umiałem się coś zmotywować”.
Z biegania nici. Schodzimy z trasy, zanim na dobre na nią wbijemy. Czegoś zabrakło. A bez tego…nic z tego.
TO NIE TAK!
I teraz wracamy do początku tego tekstu. Jeśli bieganie to gra…wcale nie potrzebujesz zapasów motywacji, żeby w ten sport wejść, mieć pełno zabawy i zgarnąć po drodze nagrody.
Chcę Ci dziś powiedzieć o innych regułach gry. I opowiem o nich z perspektywy kogoś, kto latami siedzi w środku tych rozgrywek i nie ma zamiaru się zwijać z planszy. Nawet, gdy motywacja leży plackiem i ogłasza wakacje, podczas których mam jej nie zawracać tym swoim bieganiem głowy.
Taki mam dziś nastrój, że mogę brzmieć jak freak, więc może zmienię klimat i się przedstawię, bo kto wie, czy nie trafiasz tu po raz 1szy 🙂 Jestem Natalia i mojemu bieganiu stuknęło w tym roku 17 lat (!). Biegałam w dołkach i w euforii. W 20 kilku krajach i 8 stanach Ameryki. W krótkich, licealnych zawodach na 400m, a ostatnio w górskim ultra na 75km. Po prostu to kocham i tyle.
Także…wiesz, co?
Nie przed każdym treningiem musisz czuć motywację. Ale…najpewniej po każdym będziesz czuć satysfakcję. Satysfakcja wynagradza tymczasowy lub przewlekły brak motywacji.
A nie ma satysfakcji bez akcji.
Takie są moje autorskie reguły gry w bieganie 🙂 A teraz chodź przelecieć ze mną krótko po trzech słabościach motywacji, po czym powiem Ci na deser, jakie wymyśliłam na to wszystko rozwiązanie.
MOTYWACJA SZYBKO SIĘ PODPALA…I SZYBKO GAŚNIE
Zdarzyło Ci się za dzieciaka wrzucać słomę do ogniska? Strzelało od razu do nieba, prawda? 🙂 Tylko, że po chwili znów robiło się chłodniej i ciemniej i chciało się dorzucić więcej lub zwinąć do namiotu.
Motywacja jest jak ta słoma.
I teraz weźmy sobie bieganie. Chcesz mieć efekty, kondycję, lepszą sylwetkę, może nieco zrzucić, gdzieś wystartować, znaleźć zajawkę…Wiesz, że zrywy nie działają. Potrzebujesz tej przeklętej regularności. Czasu, jak każdy, masz mało. Marzeń i celów dużo.
Czy więc przed każdym treningiem masz teraz robić seans poszukiwania motywacji? A co, jeśli akurat zwiała? Co, jeśli jej nie ma? Twojego biegania nie będzie też?
Jeśli bez motywacji nie będzie też Twojej akcji…to nie będzie też satysfakcji. A to by było szkoda, bo satysfakcja jest ZAWSZE przyjemna 🙂
Także traktowanie motywacji jako niezbędnik to wyjścia na bieganie sprawia, że odbieramy sobie przyjemność. Nie wiem jak Ty, ale mi się ta perspektywa mocno nie podoba!
A skoro motywacja jest jak ta słoma i pali się ostro, ale krótko – szkoda Twojego czasu, żeby ciągle jej szukać i dorzucać. W tym czasie możesz być już po bieganiu, a uniwersalna życiowa prawda jest taka, że jeszcze nikt nigdy nie żałował zrobionego treningu 🙂
MOTYWACJI SZUKAMY CZĘSTO DALEKO OD BIEGOWEJ TRASY
Jeśli nie zasiejesz w sobie tego wewnętrznego „CHCĘ!” (motywacji wewnętrznej), to zostaje Ci szukanie na zewnątrz (motywacji zewnętrznej).
Na szczęście opcji jest pełno! Półki w EMPIKu obsadzone są książkami, a Google zapewni Ci motywacyjne kąski aż do biegowej emerytury.
Czytasz więc…Nakręcasz, czujesz, że to „CHCĘ!” w Tobie rośnie aż miło. Przewracasz kolejne strony. Klikasz w nowy tekst; brzmi tak dobrze, że już czujesz, jak zadziała, jak się będą kręcić Twoje nogi, jak przebiegniesz tę pierwszą 5tkę, a potem to już tylko prosta droga na maraton.
Tymczasem gdy przychodzi co do czego, jesteś tylko Ty i Twoja biegowa trasa. Każda motywacja, którą zostawiasz w domu ma mniejszą moc, bo…patrz punkt nr 1 🙂
Dlatego cokolwiek popycha Cię do wysiłku, będzie najsilniejsze, jeśli wyniknie z Ciebie lub będzie blisko Ciebie, jak niezawodny biegowy towarzysz.
TO SATYSFAKCJA NAKRĘCA LEPIEJ NIŻ MOTYWACJA
Akcja i satysfakcja są połączone. To, że bieganie da Ci satysfakcję napędzi Cię do kolejnego treningu – najpierw delikatnie, nieśmiało, potem coraz bardziej naturalnie.
Kojarzysz teorię o nawykach? Działają w pętli. Wyzwalacz popycha Cię do akcji, a ona utrwala się dzięki nagrodzie. I tak w kółko.
Regularne bieganie działa identycznie. Nagrodą jest satysfakcja po treningu i to ona, regularnie odczuwana, pomoże Ci zakorzenić biegowy nawyk. W pewnym momencie motywacja stanie się dla Ciebie co najwyżej miłym dodatkiem, ale nie niezbędnikiem.
Sama dla siebie staniesz się motywacją. Fakt, że biegasz będzie sprawiał, że zachcesz więcej. Dla tego uczucia „po”. I im szybciej, bez ociągania wyjdziesz na zewnątrz, tym szybciej to uczucie „po” dostaniesz. A ono zawsze jest dobre.
Nawet, jeśli trening skrajnie Ci nie wejdzie, trzy razy złapie Cię kolka i nie dokręcisz ostatniego km, bo przyjdzie burza – po powrocie do domu wjedzie satysfakcja, z automatu.
Jak nie z dobrego treningu to z tego, że już się on skończył 🙂
WNIOSEK?
Najlepszą motywacją do biegania jest….BIEGANIE. I choć brzmi jak żart, to zobacz: właśnie tak to działa.
Początki są często nienaturalne. Twój mózg robi wszystko, żeby zatrzymać Cię w dotychczasowych przyzwyczajeniach – bo są bezpieczne, wygodne. Tylko, że ta jego pierwotna część nie wie, co jest dla Ciebie autentycznie dobre. Działa prosto: zmiana = zagrożenie. Stąd tak wielki opór na początku wkręcania się w bieganie (i mnóstwo innych zmian, które wymagają wysiłku). Stąd gonitwa myśli, czy pogoda aby na pewno się nadaje; czy to dobry pomysł.
Gdy przed każdym wyjściem serwujesz sobie analizę, czy aby na 100% BĘDZIE warto – zaparkuj to, wyjdź i potem oceń, czy BYŁO warto.
Możesz sobie wydrukować na przykład ten miesięczny planer i zaznaczać fakt, że się wyszło + to, jak się czujesz już po. Na pewno zobaczysz pewien schemat 🙂 [kliknij, aby pobrać plik w pdf]
POŁĄCZYŁAM TO WSZYSTKO
Gdyby tak zajrzeć do mojej skrzynki w telefonie, widać schemat: zwykle są to dwa rodzaje wiadomości. Pierwszy to mniej więcej „jesteś dla mnie motywacją”. Drugi: „jak się zmotywować?”.
I wiesz, co robiłam? Pisałam kolejne teksty na bloga…Odsyłałam do nich. Polecałam motywujące książki.
W coraz większym poczuciu, że to nie za bardzo działa 🙂
Zafiksowałam się w końcu, że wymyślę alternatywę – coś, co pomogłoby początkującym biegaczom wkręcić się w ten sport do czasu, gdy stanie się on ich nawykiem, a może i właśnie pasją.
Coś, co:
1. Nie wymaga przygotowań i szukania motywacji – zabierasz ją bowiem ze sobą. Wychodzisz z domu, wkładasz słuchawki i ruszasz, a ja w serii Nagrań prowadzę Cię i dopinguję, aż w końcu nie będzie Ci to już potrzebne.
2. Działa na miejscu! Nie czytasz o bieganiu siedząc w ulubionym fotelu czy kończąc dzień przy nocnej lampce z myślą „OK, zacznę od jutra!”. Zasada Nagrań to: „nie słuchaj tego w domu”. Musisz WYJŚĆ, ale jest wielka szansa, że mi za to podziękujesz 🙂
3. Towarzyszy Ci przez najbardziej wymagający moment stawania się biegaczem – materiał, który nagrałam starcza na około 5 miesięcy regularnego biegania trzy razy w tygodniu.
W tym czasie zobaczysz postępy w formie – bo nagrania treningowo-muzyczne są ułożone w treningowy cykl zgodnie z metodologią jednego z top trenerów na świecie, Jacka Danielsa.
A na dodatek dowiesz się mnóstwa przydatnych informacji, które wejdą Ci do głowy w trakcie treningu. Oszczędzasz więc czas, bo biegniesz, a jednocześnie słuchasz o tym, co sobie akurat wybierzesz: m.in. odżywianiu, startach w zawodach, treningu mentalnym, organizacji czasu, błędach, wydatkach albo właśnie o tej bohaterce dzisiejszego tekstu, motywacji 🙂
Bo to nie tak, że jest przereklamowana i zbędna. Nie; ona po prostu NIE JEST codziennie NIEZBĘDNA 🙂 Jeśli chcesz dołączyć do osób biegających z Nagraniami do Biegania, poczytać o ich wrażeniach i zobaczyć, czy to coś dla Ciebie, zapraszam Cię TUTAJ.
Mocy w postanowieniach!
Yorumlar