CYKL “COŚ NOWEGO” – gra w urozmaicenie!
Kiedy dokładnie zaczęliśmy na siebie patrzeć? Nawet nie kojarzę. Codziennie jest tak samo. Przechodzę koło kawiarni na trasie metro-praca, czasem z parasolem, czasem w sukience, czasem wściekła, czasem 5cm nad ziemią, zwykle z książką. Rozkręca się miejski poranek. On siedzi zawsze przy tym samym stole, zadowolony, z kubkiem czegoś ciepłego i MacBookiem. Co tam robi? Kim jest? Czy mógłby się ze mną na chwilę zamienić?
Zazdrościłam mu czasem – ciepła w kawiarni, ewidentnej chwili spokoju, a nawet samotności. Pisarskiej aury, która często siedzi w takich miejscach. Łatwiej wyłapać swoje myśli po nocnym ładowaniu mózgu. Wieczorem, na wyczerpanych bateriach, słyszę czasem tylko b e ł k o t nie do przepisania.
Widzimy się więc codziennie. Przechodzę, odrywam wzrok od kartek i sprawdzam, czy ten mężczyzna tam jest. Jest, patrzy na mnie znad kubka, zza ekranu, uśmiecha się czasem, biorę ten uśmiech na dzień dobry i lecę dalej.
Aż za którymś razem pomyślałam, że…
TO, CO SIĘ POWTARZA, NUDNIEJE Dlaczego on nie wybierze innej kawiarni? Nie zmieni stolika? Nie zamówi soku czy ciastka?
Przestałam mu zazdrościć. Mijam go teraz, patrzę i myślę, że poszedłby już serio gdzieś indziej. Przecież może… MALEJĄCA UŻYTECZNOŚĆ KRAŃCOWA
Kojarzysz coś, czego b a r d z o chciałeś i w końcu Ci się udało? Co się stało z tym początkowym czarem?
Każdy kolejny dzień wakacji all inclusive daje trochę mniej przyjemności, choć kosztuje tyle samo.
Pierwszego dnia w nowej fryzurze czujesz się świeżo, inaczej, a po kilku dniach postanawiasz, że jednak znowu zapuszczasz. Albo nie zastanawiasz się nad tym wcale, bo nic Cię to już nie obchodzi…
Tylko pierwszy łyk coli bywa genialny, gdy człowiek jest na wykończeniu fizycznym. Kolejne to tylko obrzydliwe, chemiczne bąbelki latające po brzuchu.
Miłość po jakimś czasie odpuszcza i pozwala Ci spać po nocach, które nagle skróciły się do minimum, bo tyle jest do zrobienia i omówienia.
Na pierwszych kilometrach maratonu chce Ci się śpiewać z euforii, na 35 – wyć z bólu.
Ekonomia ma na to nawet model malejącej użyteczności krańcowej, który odkopał się w mojej głowie kolejnego dnia w drodze do biura.
Przyjemność razy 100 to nie jest 100 przyjemności! Ta sama przyjemność, powtarzana, jest przyjemna coraz mniej. Zazwyczaj. A można ją nawet przedawkować.
RUTYNA DOBIJA I to nie przypadek, że im więcej ma się czasu, tym głupiej się z niego korzysta. A może ja po prostu nie umiem, ale pomyślałam, że KAŻDY Z NAS ZA CZYMŚ TĘSKNI
Głównie za życiem w jakiś konkretny sposób, pełniejszym, jakkolwiek wzniośle to nie brzmi. Bywa, że szukamy tego urozmaicenia wśród rzeczy bardzo drogich lub bardzo odległych. To swoją drogą. Zrobienie tego genialnie odświeża; egzotyczna podróż, profesjonalny sprzęt, ekskluzywne koronki…
TRWA TO CHWILĘ
Jesień mnie ściągnęła na ziemię. Gdzie, do cholery, są moje EMOCJE?! Ściganie z palącymi płucami, no gdzie?? Niedalekie, ale częste wyjazdy? Urozmaicenie? Im więcej dni mija, im więcej świateł pali się w oknach osiedla, gdy wracam z biegania, im więcej osób wokół mówi, że ma dość pogody, chcę po prostu
ROBIĆ MAŁE RZECZY, ALE ROBIĆ
Nie siedzieć w tej metaforycznej kawiarni przy tym samym stoliku, choć jeszcze kilka tygodni temu chciałam po prostu wejść, zamówić mochę i zapytać tego faceta, kim właściwie jest i dlaczego mnie tak złości tym swoim spokojem, gdy ja się tak śpieszę.
Nie mam zbyt wielkiej fantazji ani ogromnych pieniędzy. Nie mam odwagi na takim poziomie, który mi imponuje. Dalej; nie mam nawet poczucia, że jestem spełniona, bo za każdym razem, gdy liznęłam tego stanu, sama siebie odrywałam od bezpiecznego poczucia zadowolenia.
CHCĘ UROZMAICAĆ CODZIENNOŚĆ. A TY? Jesteście dla mnie jak ludzie w kawiarni, moja mała obsesja 😉 Będąc tam w tygodniu zastanawiam się, kim jesteście, gdzie pracujecie, staram się nawet czasem wyłapać strzępki rozmów, taki ze mnie szpiegus…
Nie znam Was, ale strzelę, że część z Was ma podobnie jak ja. Wpadacie w rutynę, przez którą ciężko odróżnić od siebie kolejne dni. Serial na takim scenariuszu zszedłby z wizji po pierwszych odcinkach. DLATEGO CHCĘ POGRAĆ…
…w pewną grę 🙂 I robić NOWE rzeczy. Mało ważne, może nawet mało ambitne, banalne, niedrogie, czasem dziwne, ale NOWE. Takie, które odświeżą mi codzienność i otworzą oczy. Mam jakieś takie przeczucie, że gra w COŚ NOWEGO jest dobrym lekarstwem na jesienne psychospadki.
Na początek wymyśliłam sobie dawkowanie raz na tydzień. I będę Wam o tym opowiadać, bo myśl, że mogłabym poprawić samopoczucie choćby JEDNEJ osobie jest superekscytująca.
A tak się składa, że w najbliższych miesiącach nie wybieram się w podróż życia, nie planuję płomiennego romansu (ani w ogóle żadnego 😉 ) ani base jumpingu. Nie czekają mnie rzeczy OCZYWIŚCIE ekscytujące, więc poszukam wśród tych nieoczywistych i zwykłych.
MĘŻCZYZNA Z KAWIARNI
niekoniecznie jest szczęściarzem. Choć najpierw oczywiście myślałam o nim jak o pisarzu, który wciąga wenę z zapachem kawy i żyje powoli w szybkim centrum miasta.
A teraz przypuszczam, że równie dobrze może szukać pracy i wybiera wciąż ten sam stolik, bo mu tak bezpiecznie. Może ma taki rytuał, zanim wejdzie do głośnego biura. Może nawet, gdy się mijamy, też mi zazdrości, bo przypominam mu o czymś, czego nie ma.
Choć pewnie nie myśli o żadnej z tych rzeczy. Po prostu patrzy przez okno, bo to jedna z kilku przyjemnych rzeczy, które można robić w kawiarni.
PRZYJEMNE RZECZY MOŻNA ROBIĆ BEZ OKAZJI
Taki mam właśnie pomysł i odpalam ze skutkiem natychmiastowym!
Śledź cykl „COŚ NOWEGO” i wyłap coś dla siebie. Mocno liczę, że tak będzie.
Idę.
Budzik dzwoni o śniadanie, a mi w brzuchu burczy od tego pisania.
Do potem!
———————— fot. dollarphotoclub
Comments